GS/0000 ANTONI MACIEJ MISCHKE 11/2003
[Maciej Mischke]
Maciej Mischke w roku 1974
W dniu 17 listopada 2003 r. zmarł w Krakowie jeden z nestorów alpinizmu polskiego, inżynier budownictwa Maciej Mischke. Urodzony 11 marca 1909 roku w Czerniowcach, zamieszkał z rodzicami w Zakopanem w r. 1913. Jeszcze przed zakończeniem I wojny światowej rozpoczął w Tatrach działalność turystyczną i narciarską – głównie wraz ze starszym bratem Kazimierzem, którego pożegnał w "Głosie Seniora" 1/1994. Maturę zdał w zakopiańskiej "Lilianie", gdzie założył związek sportowy "Błękitni". Studia odbył na Politechnice Lwowskiej.
Trwałe miejsce w alpinizmie polskim zyskał w okresie II wojny światowej. Internowany latem 1940 w Szwajcarii w obozie Winterthur, założył tam w marcu 1942 r., wspólnie z Jerzym Hajdukiewiczem, Klub Wysokogórski Winterthur i przez cały czas jego istnienia, do roku 1946, był jego prezesem. W latach 1944–45 opracował redakcyjnie 5 zeszytów "Taternika" KW Winterthur, firmowanego przez Jerzego Hajdukiewicza jako redaktora. W tym okresie dokonał 110 wejść na szczyty alpejskie, niekiedy nowymi i trudnymi drogami, takich m.in., jak I przejście północnej ściany Piz Beverin (3002 m) w Graubünden, I przejście północnej ściany Bifertenstock (3426 m) w Glarus, IX przejście północnej ściany Dent d'Hérens (4180 m) w Wallis, II przejście północno-zachodniej ściany Piz Rusein (3623 m) w Glarus. W Alpach i Tatrach wspinał się do roku 1984, przechodząc od r. 1946 blisko 1000 dróg, w tym szereg nowych. Był propagatorem taternictwa zimowego w Tatrach Zachodnich (m.in. pierwsze przejścia progów dolin Litworowej i Mułowej, drugie przejścia środka północnej ściany Długiego Giewontu i północnej ściany Wielkiej Turni), a także zastosowania krótkich nart (zwał je "miszkami") do zjazdów wysokogórskich (m.in. zjazdy z Kościelca, Żółtej Turni, Miedzianego, Rysów).
Działał też organizacyjnie. Po powrocie do kraju w r. 1946 został sekretarzem Zarządu Głównego KW PTT (do r. 1949). Przez pewien czas był wiceprezesem Koła Krakowskiego KW. W okresie trudności wydawniczych zredagował niewydany numer "Taternika". W latach 1949–71 był instruktorem taternictwa, prowadząc szkolenie letnie i zimowe. W r. 1958 został ratownikiem Grupy Tatrzańskiej GOPR. W 1977 otrzymał srebrną, a w 1983 złotą odznakę GOPR. W r. 1981 żywo uczestniczył w staraniach o niedoszłą do skutku reaktywację Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Od 1984 działał w Towarzystwie Tatrzańskim m.in. jako prezes i wiceprezes. W r. 1989 został na dwie kadencje prezesem odrodzonego Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego. Był wówczas redaktorem pisemka "Wołanie". Ogłosił ok. 100 publikacji górskich, jego wspomnienia z lat wojny ukazywały się w "Pamiętniku PTT" 1997–2002. Został odznaczony Krzyżem Kawalerskim i Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.
Maciej Mischke jest łącznikiem między dawnymi i nowymi laty alpinizmu polskiego, jednym z tych nielicznych, którzy w okresie wojny podtrzymywali go i posuwali naprzód, przykładem wielkiego umiłowania gór i kilkudziesięcioletniej harmonijnej działalności sportowej, szkoleniowej, ratowniczej, organizacyjnej, publicystycznej. W ankiecie przeprowadzonej przeze mnie wśród członków honorowych KW-PZA na wskazanie kolejnych kandydatów do tej godności, Maciej Mischke znalazł się na pierwszym miejscu. Członkostwo honorowe PZA otrzymał w r. 1992. W r. 1995 PTT obarzyło go godnością członka honorowego a w 1998 także honorowego prezesa. Zmarł w tym samym wieku, co jego brat Kazimierz (94 lata), spoczął na cmentarzu Salwatorskim w Krakowie.
Ryszard Wiktor Schramm
GS/0000 CZY TO BAJKA CZY NIE BAJKA? 11/2003
Nasz długoletni współpracownik, Zbigniew Kubień z Andrychowa, m.in. badacz historii lotnictwa w górach, skierował do nas prośbę o skomentowanie informacji, jaką znalazł w naukowej książce "Lotnicza historia, archeologia i tradycja miejsca" (s.297). Wzmianka brzmi następująco: "Latem 1942 r. Podhale odwiedził generalny gubernator Hans Frank. Podobno podczas wizyty w górskim hotelu »Berghaus Krakau« na Kalatówkach dokonano próby zamachu. Z nieznanego, małego samolotu została zrzucona bomba, która trafiła w taras i wybuchła pod nim. Historia jest sensacyjna, bardzo mało znana i godna większej uwagi." Tyle w naukowym dziele. "Czy ta niezwykła historia może mieć znamiona prawdy – pyta Zbigniew Kubień – i jaki byłby Wasz do niej komentarz?"
Otóż sensację tę znamy z wcześniejszych publikacji. I tak np. w "Pamiętniku PTT" III 1994 pojawia się ona na s.278 w rozmowie pt. "Gdy na Tatry spadały bomby", jest też w książce "Stacja końcowa Zakopane" (1999). Na s.102 czytamy tam: "Górski hotel na Kalatówkach na czas okupacji zamieniony został na rezydencję gubernatora Hansa Franka. Przyjeżdżał on prawie w każdą niedzielę na wypoczynek, czując się tam wyjątkowo bezpiecznie. Latem 1942 r. [w »Pamiętniku PTT« »w sierpniu 1944 r.« – J.N.] nad Kalatówki nadleciał mały, nieznany samolot i zrzucił bombę. Trafiła ona w taras od strony południowej i przebijając zbrojenie wybuchła w piwnicach, nie czyniąc żadnych strat w samej konstrukcji budynku. Tym razem Frank uszedł z życiem. Nikt nie dowiedział się, skąd przyleciał ów samolot i kto był jego pilotem."
Wyjaśnijmy, że schronisko na Kalatówkach nie było "rezydencją" czy (jak chce "Pamiętnik") "wyłącznie domem wypoczynkowym" gubernatora Hansa Franka, lecz otwartym hotelem "nur für Deutsche" z 80 łóżkami w cenie 6–7,50 zł (z wyżywieniem 20–25 zł). Wiadomość o tajemniczym nalocie trudno jest oczywiście poważnie komentować, można ją tylko niepoważnie uzupełnić: jak się okazało po wylądowaniu samolotu w bazie partyzanckiej na Długiej Polanie pod Turbaczem, jego dzielnym, choć niestety niecelnym pilotem był... kapitan Kloss. A swoją drogą należy przestrzec historyków, by do poważnych naukowych opracowań nie przenosili bezkrytycznie takich przewodnickich legend. (J. Nyka)
GS/0000 NIE TYLKO HIMALAJE 11/2003
Amatorzy dziewiczej skały mogą spać spokojnie: jest się jeszcze gdzie ciekawie powspinać. O hektarach dziewiczych ścian na Grenlandii pisze Władek Janowski w naszej GG 10/03 z 18.10.2003. Miejsca na nowe drogi starczy w jednym tylko fiordzie dla kilku pokoleń odkrywców. Słoweńcy Primož Kunaver, Karmen Verhovec, Emil Kopatin i Špela Majcen wrócili z Borneo, gdzie wspinali się w masywie najwyższego na wyspie szczytu, Kinabalu (4071 m). Zrobili dwie ładne nowe drogi skalne (obie VI), przy dwóch próbach natknęli się na ślady poprzedników. Masyw – m.in. obrywy wysokiego plateau – obfituje w piękne granitowe ściany, z możliwością wytyczania licznych dróg do 1000 m wysokości. Problemem są codzienne deszcze i kłopoty z dotarciem pod ściany (bujna roślinność). Tymczasem trzej wspinacze bawarscy (dwaj o węgierskich imionach i nazwiskach) wyjeżdżają na grudzień i styczeń w rejon Torres del Brujo w Chile, gdzie czekają na przejścia zupełnie dziewicze 1000-metrowe ściany z granitu, przypuszczalnie o dużych trudnościach. Informacje o rejonie są więcej niż skąpe. Ich odkrywczą wyprawę słusznie subwencjonuje DAV. W końcu listopada do Słowenii wróciła znana para eksploratorów, Tania i Andrej Grmovšekowie, którzy w dalekim Syczuanie w Chinach znaleźli prawdziwy raj wspinaczkowy (GG 10/03 z 8.10.2003). Bez mała 6-tysięczne góry opadają ścianami liczącymi do 1000 m wysokości. Weszli na dziewicze szczyty Tan Shan 4943 m i Putala Shan E 5428 m – na oba trudnymi ścianowymi drogami 550 i 800 m wysokości (8/8+ i 8-). Po wejściach zwiedzili dalsze okolice, odkrywając inne nieznane rejony górskie o nieprawdopodobnym potencjale eksploracyjnym i wspinaczkowym. Problemów jest tam tyle – mówi Andrej Grmovšek – co w Chinach Chińczyków.
[Putala Shan]
Putala Shan. Fot. A. Grmovšek (Źródło: www.planid.org)
GS/0000 11 GRUDNIA DZIEŃ GÓR 11/2003
Jak pamiętamy, decyzją ONZ rok 2002 został ogłoszony Międzynarodowym Rokiem Gór (MRG). W Polsce ta proklamacja nie znalazła właściwego odbicia, natomiast w świecie przyniosła bogate efekty organizacyjne i propagandowe. Zachęcona sukcesem, ONZ postanowiła, poczynając od bieżącego roku, wyznaczyć dzień 11 grudnia jako stały Międzynarodowy Dzień Gór. Problematykę MRG pilotował Departament Wyżywienia i Rolnictwa ONZ, jemu też powierzono planowanie i koordynację spraw związanych z MDG czyli Międzynarodowym Dniem Gór. Dla tegorocznego Dnia wybrano hasło "Góry – źródło czystej wody". Więcej niż połowa ludności Globu żyje w oparciu o wody wypływające w górach, zabezpieczenie tych zasobów poprzez mądrą politykę ekologiczną ma więc kluczowe znaczenie dla przyszłości całego świata. Sekcja Górska w Departamencie Lasów przygotowała w językach angielskim, francuskim i hiszpańskim zestawy materiałów informacyjnych związanych z tegoroczną dedykacją, które w druku i w formie elektronicznej trafiają do komitetów i innych komórek powstałych w różnych państwach z okazji MRG.
GS/0000 5. EXPLORERS FESTIVAL 11/2003
Łódzki Festiwal Gór, Sportów Ekstremalnych i Podróży ma już za sobą 5 edycji i trwałe miejsce w kalendarzu stałych polskich imprez kulturalnych. W tym roku odbył się w dniach 19–23 listopada 2003 w sali dzień po dniu szczelnie wypełnionej wspaniałą łódzką publicznością, jak i w poprzednie lata z wdziękiem prowadzony przez organizatorów – Zbyszka Łuczaka i Jacka Sikorę. Kulminację stanowił sobotni wieczór z uroczystością wręczenia dorocznych "Explorerów" a także nagród mecenasom festiwalu i młodym zwycięzcom zawodów wspinaczkowych. Wysokie wyróżnienia Kapituła przyznała tym razem dwóm Polakom i kilku gościom z zagranicy. I tak "Explorera 2003" otrzymali ogólnie znani alpiniści i organizatorzy wypraw polskich, Ryszard W. Schramm i Janusz Kurczab – obaj za całokształt swej rzeczywiście eksploracyjnej działalności. Choroba przeszkodziła w przyjeździe do Łodzi pierwszemu z laureatów, nagrodę odebrał w jego imieniu prezes PZA, Janusz Onyszkiewicz. "Explorer" przypadł też w udziale norweskiej polarniczce, Liv Arnesen, której wyczyny w lodach Grenlandii i Antarktydy budzą szczery podziw. Nagrodę "Camera Extreme" odebrali światowej sławy dokumentaliści sportów wielkiego ryzyka, Joe Jennings (USA) i Pascal Tournaire (Francja). Uroczystość zaszczycił obecnością prezydent Łodzi, Jerzy Kropiwnicki, który uznał "Explorers Festival" za czołową imprezę kulturalną miasta i przyobiecał jego organizatorom wszelką możliwą pomoc. Tegoroczna edycja wpisana była w program jubileuszu 100-lecia polskiej organizacji wysokogórskiej.
GS/0000 KULTURA 11/2003
W końcu listopada w Krakowie odbyły się wernisaże wystaw dwóch naszych klubowych kolegów. Centralny Ośrodek Turystyki Górskiej PTTK zaprasza na otwartą 22 listopada wystawę fotografii Macieja Baranowskiego "Różne góry – różne lata" w Piwnicy pod Ogródkiem przy ul. Jagiellońskiej 6. W Nowohuckim Centrum Kultury od 28 listopada wystawia swoje prace malarskie Ryszard Kowalewski, a jego prezentacja "Moje góry" włączona została do cyklu imprez związanych z naszym jubileuszem 100-lecia. Po wernisażu odbyła się przyjacielska biesiada artystów i taterników. W tym samym czasie, 30 listopada, w Klubie Księgarza w Warszawie odbył się wieczór promocyjny książki Ewy Matuszewskiej "Lider. Górskim szlakiem Andrzeja Zawady." Sala była wypełniona, nie brakowało słuchaczy spoza Warszawy – z Krakowa przyjechali m.in. Barbara Morawska-Nowak, Jacek Rusiecki i Stefan Kozłowski. Słowo wstępne wygłosił Michał Jagiełło, fragmenty książki czytała Anna Milewska. Żywo napisana i bogato ilustrowana biografia naszego niezapomnianego przyjaciela kosztuje w księgarniach 50 zł.
GS/0000 POŻEGNANIA 11/2003
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 11/2003
Toni Janik, Kraków
Wczoraj (4 listopada) od grobu Inki na Salwatorze było cudownie widać Tatry. Stały na horyzoncie w poświacie zachodu. Można było nazywać poszczególne szczyty. Warunkiem widzenia Tatr od Kopca Kościuszki jest według moich obserwacji wiatr, silny i wiejący przez wiele godzin. Kierunek jest obojętny, byle wywiał smog z całej "doliny" – od Krakowa aż po Beskidy. Tak było w ostatnich dniach: przez Tatry i Podhale przewalał się halny. W tym roku był to pierwszy przypadek takiego widoku, w poprzednie lata zdarzały się 2–3 razy. Wczoraj też w kościele klasztoru SS Wizytek celebrowana była Msza Św. za Kolegów, którzy nas pożegnali. Do kościoła przyszedłem pierwszy i usiadłem w pierwszej ławie. Kiedy msza – z wieloma akcentami górskimi – dobiegła końca, obejrzałem się za siebie i zdumiałem się: nawa była wypełniona po brzegi. Kościół jest niedaleko obecnego lokalu KW i po nabożeństwie wszyscy szli tam na comiesięczne spotkanie seniorów. A skoro już mowa o cmentarzu Salwatorskim – jest tam też skromny grób Adasia Górki, ostatniego "Pokutnika". Był to chyba jedyny autentyczny robotnik w całym KW. Pracował jako ślusarz w warsztatach AGH. Gdy ja zajmowałem się w Klubie sprzętem, Adaś był moim dostawcą młotków. Teraz kładę mu kwiatki na mogile lub zapalam znicz.
GS/0000 W SKRÓCIE 11/2003