GS/0000 MIĘDZYNARODOWY ROK GÓR 01/2002
logo
W ostatnich miesiącach kilka razy przypominaliśmy o potrzebie zainteresowania się przez nasze władze proklamowanym przez ONZ Międzynarodowym Rokiem Gór 2002 (International Year of Mountains, w skrócie IYM). Tak się jednak składa, że inicjatywa ta – w świecie głośna – u nas ciągle nie jest szerzej znana. Nie widać, by podchwyciły ją TPN i inne parki narodowe, nie mówiło się o niej na ostatnich walnych zjazdach PZA i PTT, niewiele piszą magazyny górskie. Redakcje prasowe do nas zwracają się z prośbą o informacje na jej temat. Spróbujmy więc zebrać garść podstawowych wiadomości.
Koordynację i pilotowanie programu Międzynarodowego Roku Gór Organizacja Narodów Zjednoczonych (nie UNESCO!) powierzyła swej agendzie FAO (Food and Agriculture Organisation), co jednoznacznie wskazuje na charakter związanych z tą inicjatywą oczekiwań. Wyłoniona została złożona z 15 państw grupa robocza (IYM Focus Group), która przygotowała dokumentację i globalny plan działań. 11 grudnia w kwaterze ONZ w Nowym Jorku nastąpiło uroczyste otwarcie IYM (czy tworząc polski skrótowiec: MRG). Przewodniczyła Szwajcaria, przemówienie inauguracyjne wygłosił dyrektor generalny FAO, Jacques Diouf. "Obszary górskie – powiedział m.in. – są na świecie głównym terenem wyniszczających konfliktów zbrojnych, zamieszkują je też na ogół najbiedniejsze i cierpiące największy niedostatek populacje. (...) Bez pokoju nie zredukujemy biedy, nie zapewnimy dopływu żywności, nie możemy myśleć o rozwoju i postępie." Ze strony ONZ główny nacisk będzie więc kładziony – oprócz uśmierzania konfliktów – na wszechstronny rozwój krain górskich, a także na kontynuowanie wysiłków w kierunku zachowania status quo w kruchym i zagrożonym z wielu stron ekosystemie gór.
FAO UN zaczęło wydawać miesięczny biuletyn "IYM Newsletter". Konwencja Organizacyjna MRG odbyła się w Interlaken, a zwołał ją koordynator do spraw Roku z ramienia FAO, Doug McGuire. Ogłoszono światowy kalendarz imprez, zalecono też powoływanie krajowych komitetów MRG, w celu realizacji zamierzeń lokalnych. Tak np. Komitet Włoski, którym współkieruje znany alpinista Agostino Da Polenza, zaplanował ok. 50 wydarzeń różnych typów, m.in. obejmujący kilkanaście krajów program ekonomiczno-ekologiczny "Montagnes del Mediterraneo". Jedną z czołowych imprez światowych będzie przygotowane na dni 6-10 maja teleforum "High Summit 2002", w którym spodziewany jest udział 2500 ekspertów gospodarczych i turystycznych, polityków i uczonych. Dyskusje będą dotyczyły 5 wyłonionych przez FAO tematów: 1) woda, 2) gospodarka, 3) zagrożenia, 4) kultura i 5) polityka. Końcowy dokument zostanie uroczyście przyjęty w listopadzie w Biszkeku w górskim Kirgistanie, który nota bene był inicjatorem MRG 2002 ONZ.
Dla bytu regionów górskich (np. w Nepalu czy Peru) duże, często kluczowe znaczenie ma turystyka, stąd wprzęgnięcie w program MRG organizacji alpinistycznych. Podchwyciła to UIAA, która problemowi Roku Gór poświęciła dużo uwagi na walnym zjeździe w Pongau w październiku 2001 roku (GS 11/01), opracowała też specjalny manifest, zatytułowany "The UIAA Summit Charter 2002", niestety złożony z pobożnych życzeń i ogólników, a nawet roszczeń w rodzaju "dajcie nam swobodny dostęp do wszystkich gór a my postaramy się im nie szkodzić". Nieporównanie konkretniejsze okazały się kluby alpinistyczne, które wystąpiły z własnymi kalendarzami działań. Kilka z nich otworzyło w internecie specjalne witryny MRG 2002. Do częstych zamierzeń należą akcje porządkowe – obejmą one m.in. tak znane masywy, jak Mont Blanc, Elbrus, Aconcagua i Kilimandżaro, a także rejony skałkowe, jak np. Elbsandsteingebirge, Calanques czy amerykańskie Gunksy. Dla schronisk alpejskich przewidziano na ten rok zwiększone środki na budowę oczyszczalni ścieków (gdzie ich jeszcze nie ma) i na tworzenie przyjaznych przyrodzie źródeł pozyskiwania energii (wiatr, słońce). Podejmowane są też różnokierunkowe inicjatywy badawcze, żeby wspomnieć realizowany już włoski plan rewizji kot ważniejszych masywów Ziemi, austriackie pomiary ruchu TIRów przez Alpy, czy wielowątkowy program badawczy "Góry Świata" Instytutu Geografii Uniwersytetu w Erlangen (RFN).
Gospodarze wielkich gór Azji Centralnej przeżywają ciężki okres w związku z politycznymi wstrząsami – wojną w Afganistanie, konfliktem indyjsko-pakistańskim, rebeliami maoistowskimi w Nepalu. Pamiętamy, jak wiele kosztowały Peru niedawne górskie harce Sendero Luminoso. Rząd Nepalu zatroskany jest raptownym spadkiem ruchu turystycznego, także tego z obszaru Indii. Pod hasłami MRG czyni więc wysiłki, by ten ruch ponownie ożywić. Aby zachęcić alpinistów, ogłoszono otwarcie z dniem 1 marca 103 dotąd niedostępnych szczytów (w tym 11 siedmiotysięcznych, najwyższy Talung Peak, 7349 m), atrakcyjnych, bo w większości dziewiczych. Zapowiedziano też różne okolicznościowe ułatwienia wizowe i finansowe, jak np. uchylenie obowiązku wynajmu oficera łącznikowego przy szczytach niższych od 6500 m. Nie mniejsze kłopoty przeżywa Pakistan, gdzie napływ podań o zezwolenia na sezon 2002 zmniejszył się dramatycznie, bo aż o 90%. W dniu 14 stycznia w hotelu "Serena" w Islamabadzie odbyła się uroczysta inauguracja MRG. Minister turystyki Pakistanu ogłosił decyzję obniżki o 50% opłat za szczyty, zapowiedział również redukcję szeregu dotąd wymaganych formalności. Oczywiście, logo MRG umieszczają też na swoich prospektach organizatorzy wypraw, m.in. komercyjnych, licząc na większą łaskawość sponsorów czy nawet na okolicznościowe rządowe dotacje. Wyjaśnijmy więc, że u podstaw idei Międzynarodowego Roku Gór legły nie rozwój sportów górskich i eksploracja ostatnich dziewiczych szczytów, lecz wola zwrócenie uwagi świata na konieczność ochrony unikalnych wartości krajobrazowych i przyrodniczych gór oraz potrzebę opracowania globalnej strategii pomocy zamieszkującym je ludom, szczególnie tym bytującym w bok od wydeptanych szlaków. Udział organizacji alpinistycznych w tej inicjatywie powinien więc polegać nie tyle na konsumowaniu haseł, co na wyrzeczeniach i realnym wkładzie w ochronę przyrody gór i polepszenie bytu ich mieszkańców. (Józef Nyka)
[Tybet]
obrazek z Tybetu
Fot. Monika Nyczanka
GS/0000 PO 26 LATACH 01/2002
Subarktyczne Wyspy Kerguelena należą do Francji, a ich najwyższym szczytem jest Mont Ross. Niewysoki (1851 m) ale wyrastający niemal wprost z morza, jest on silnie zalodzony i niełatwy technicznie. Pierwszego wejścia na jego wierzchołek dokonała wyprawa Fédération Française de la Montagne, którą kierował Jean Rivolier. 5 stycznia 1975 francuski proporczyk zatknęli na nim znani alpiniści, Jean Afanassieff (pierwszy Francuz na Evereście) i późniejszy profesor ENSA Patrick Cordier. 12 stycznia wejście powtórzyli Patrice Bodin, Denis Ducroz i Georges Polian. Tkwiący w północnej grani Petit Ross (1721 m) zdobyli 16 stycznia wyżej wymienieni wraz z kierownikiem wyprawy. Przez 26 lat omiatany wichrami masyw pozostawał w spokoju. Dopiero w tym roku odwiedziła go ponownie wyprawa Groupe militaire de haute montagne. 26 listopada szczyt osiągnęli komendant Thierry Bolo, Philippe Renard, Laurent Miston, Antoine Cayrol, Françoise Savary, Grégory Muffat-Joly i Vasken Koutoudjian. Grupa szturmowa podzieliła się na dwa zespoły, z których jeden powtórzył drogę pierwszych zdobywców, drugi zaś zrobił duży wariant, a właściwie nową drogę północną ścianą. (jn)
[Mont Ross]
Lodowy wierzchołek Mont Ross (1851 m). Fot. Vasken Koutoudjian
GS/0000 I TNIJ, I RĄB 01/2002
"Nic nie ma takiej siły przyciągania, jak przepaść" – mówił Jules Verne. Toteż amatorzy wielkich zerw skalnych nie ustają w ich poszukiwaniu. Jak podały ostatnio <www.barrabes.com>, silna ekipa niemiecka pod wodzą Stefana Glowacza dobrała się do trudno dostępnej 1000-metrowej ściany turni La Conjura de Los Necios w Candamena Canyon w Meksyku. Równolegle do półkilometrowej dolnej części spada zraszający okolicę wodospad Peidra Volata. Z bazy wyposażonej w 300 kg ekwipunku wspinacze obrabiali kolejne wyciągi. Główna praca polegała na karczowaniu tropikalnej roślinności naskalnej, pokrywającej skały. Było to tak żmudne, że posuwano się w tempie 2 wyciągów dziennie. Po 6 dniach osiągnięto wysokość 450 m i tu zespół wszedł definitywnie w wolną już od flory ścianę. Tempo wzrosło i górna połowa drogi zajęła Niemcom tylko 2 dni. Z 25 wyciągów, 22 otrzymały ocenę 5.11, jeden 5.12 a wyciąg kluczowy 5.13b. Doborowy zespół tworzyli: Stefan Glowacz (kierownik), Gunda Frühwald, Holger Heuber, Hans Martin Götz, Kurt Albert i Mariusz Hoffmann. Przejście fotografował znany dokumentalista, Klaus Fengler. Zniszczenie flory naskalnej i humusu zebranego przez wieki w szczelinach na 450 m meksykańskiej ściany stanowi symboliczny znak wejścia alpinistów w Międzynarodowy Rok Gór 2002. (jn)
GS/0000 SIŁA WOLI I SIŁA MEDYCYNY 01/2002
W 6 lat po otrzymaniu drogą transplantacji serca ofiary wypadku, 40-letnia Kelly Perkins z Kalifornii zaryzykowała kolejną ostrą próbę: wspinaczkę na Kilimandżaro, do którego czubka nie dociera nawet połowa zdrowych amatorów (załamał się m.in. towarzyszący jej mąż, Craig Perkins). Po 7 dniach podchodzenia, 21 października Kelly stanęła na szczycie Uhuru (5895 m). "Było to twarde przeżycie – mówi – temperatura minus 20°, wichura tak silna, że dociskało nas do ziemi." Próba została zrealizowana za wiedzą lekarzy i pod ich kontrolą, na wypadek komplikacji był nawet w pogotowiu helikopter. Amerykanka miała już zresztą za sobą niemałe doświadczenie. Tak np. w r.1996 – w 10 miesięcy po operacji – weszła na Half Dome (2696 m) w Yosemite, była na Mount Whitney (4419 m), a w 1998 r. na najwyższej górze Japonii, Fuji (3777 m). "My goal has been to prove that you can live a full live after a transplant" – mówi.
Nie jest to jedyny z ostatnich miesięcy imponujący górski wyczyn ludzi niepełnosprawnych. I tak aktywne (i głośne!) amerykańskie Freedom Forum przyznało swą Free Spirit Award czterem bohaterom roku 2001. Znalazł się wśród nich Erik Weihenmayer, który w maju 2001 wszedł na Everest jako pierwszy niewidomy. Stracił on wzrok mając 13 lat, nie załamał się jednak. Uprawia sporty przestrzenne, był już na wielu górach, m.in. na Kilimandżaro. Ostatnio wydał ciekawą książkę o swoim życiu. Jego wejście na Everest filmował Michael Brown, ten sam, który z kamerą towarzyszył Kelly Perkins. I inny przykład. W r. 1982 przy próbie wejścia na Mount Cook Nowozelandczyk Mark Inglis utknął wraz z partnerem na 14 dni w ciężkim załamaniu pogody. Uratowano ich, obaj jednak stracili odmrożone nogi. Mark nie poddał się i w 20 lat później postanowił ponowić próbę. Atak przed Bożym Narodzeniem 2001 uniemożliwiła niepogoda, natomiast jego noworoczna powtórka zakończyła się sukcesem: alpinista stanął na trudnym szczycie (3764 m) na swoich dwóch protezach, szczęśliwy, podobnie jak pomagający mu zespół przyjaciół. "Wszystkim spływały łzy z oczu" – mówi jego dziewczyna, Mary Hobbs. Dzielny double amputee już myśli o jeszcze poważniejszych wyzwaniach – dla siebie i dla innych kalekich ludzi, którym podobne przykłady przywracają wiarę w to, że nie wszystko stracone. (jn)
GS/0000 NOWE REKORDY JASKINIOWE? 01/2002
Ciekawym wydarzeniem stycznia 2002 r. była kolejna wyprawa ukraińsko-rosyjska (z udziałem Hiszpanów i Słoweńców) w masyw Kanin (2507 m) w Alpach Julijskich. Ekipa "Cavexu" pod wodzą Denisa Prowałowa z Moskwy działała w podobnym składzie, jak przy swoim rekordowym przejściu systemu Wroniej-Krubera w Abchazji w styczniu 2001 r. (-1710 m, Taternik 2/01). Speleolodzy skupili się na znanej im z 4 wcześniejszych wypraw studni Skalarjevo Brezno (w pobliżu chaty Petra Skalarja, 2287 m), na razie zbadanej do głębokości 913 m. Z bazy założonej na dnie przebito się przez b. niebezpieczne zawalisko, za którym otworzył się ciasny meander, z głębi przynoszący szum wody (zob. GG 01/02 z 11.01.2002). Wygaśnięcie wiz słoweńskich i ciężkie załamanie pogody zmusiło ekipę do przerwania prac i powrotu do kraju. Poznanych wcześniej bocznych ciągów studni (jak "Rolling Stones") nie eksplorowano. Sensacją było co innego: idący równolegle od dolnego wylotu systemu (Mala Boka) słoweński skład wyprawy przedarł się nieoczekiwanie do wysokości +620 m, co potwierdziło nadzieję na znalezienie połączenia i nowy rekord jaskiniowej deniwelacji. Jak wiemy, górny otwór jaskini znajduje się na wysokości 2335 m, zaś wypływ jej wód – na poziomie 400 m, teoretyczna głębokość wynosi więc przeszło 1900 m. Niezwykle ruchliwy i dobrze zorganizowany "Cavex" ma na oku jeszcze potężniejsze masywy krasowe: m.in. w Arabice w Abchazji oraz w Aladagdarze w tureckim Taurusie – na razie niedostępnym z przyczyn politycznych – gdzie wloty jaskiń znajdują się na wysokości 3100–3600 m, a wypływy ich wód – na 600–1100 m. (jn)
GS/0000 WIEŚCI OD PRZYJACIÓŁ 01/2002
Jerzy Miłobędzki, Upland CA
Mieszkam niedaleko Los Angeles, na poziomie Zakopanego, horyzont za moim domem zajmują San Gabriel Mountains z najwyższym szczytem Mount Baldy 3020 m. Przez 300 dni w roku mamy słońce, zimą leje jak z cebra. Do prawdziwych gór (High Sierra, Mt. Whitney 4421 m) mam ca. 300 km, do North Palisades (4341 m) – dodatkowo 100 km. Poza wspinaniem się z partnerami w Rockies i High Sierra, na starość nabrałem ochoty na masochizm polegający na samotnym chodzeniu w góry, a szczególnie wczesną wiosną lub bardzo późną jesienią. Wybór takich właśnie pór roku wynika stąd, że góry tutaj w tych okresach są zupełnie puste i czuję, że mam je całkowicie dla siebie. Dla przykładu, parę lat temu byłem samotnie w listopadzie w North Palisades, gdzie jest jedyny mały lodowiec i interesująca rynna lodowa, a góra ma przeszło 4200 m wysokości. Spędziłem tam 4 dni w ogromnej dolinie, nie spotkawszy ani jednej żywej duszy (ludzkiej). Czy to nie jest cudowne, jeśli porównać sytuację w naszych pięknych lecz malutkich Tatrach, pełnych gawiedzi dziś już we wszystkich porach roku? W połowie stycznia spędziłem uroczy dzień z Andrzejem Mandą i jego Żoną, którzy przyjechali w odwiedziny z oddalonej o 40 km Costa Mesa. Dołączam zdjęcie, żebyście wiedzieli, jak dawni chłopcy wyglądają.
[Upland]
Upland w styczniu 2002 – z lewej Jerzy Miłobędzki, z prawej Andrzej Manda
Jest połowa stycznia i trwa okres pięknej pogody, ubywa jednak śniegu, zwłaszcza niżej. Chamonix zawalone jest turystami, często widzę polskie samochody, nie ma jednak naszych wspinaczy, jak w ogóle alpinistów – odnosi się wrażenie, że sport ten powoli zamiera. Nic dziwnego więc, że uwagę mediów skupia na sobie przewodnik Lionel Daudet, który na styczeń i luty zaplanował solowe przejście trzech wielkich alpejskich ścian: Jorasów, Matterhornu i Eigeru. Nie jest to pomysł nowy. Pierwszy zrealizował go w zimie 1977-78 Ivan Ghirardini, drugi – w stylu "trilogie non stop" (w 42 godziny!), choć z pomocą helikopterów – Christophe Profit w marcu 1987. Daudet zapowiedział rezygnację z mechanicznych środków transportu i przejście ścian w całkowitej autonomii i najambitniejszymi drogami. Dłuższe dystanse pokona rowerem lub na nartach. Na Grandes Jorasses (4208 m) wespnie się dotąd nie powtórzoną drogą "Eldorado" Walerija Babanowa, na Matterhorn – również nie powtórzoną w całości drogą Patricka Gabarrou "Aux amis disparus" przez słynny Nos Zmutt. Eigernordwand zamierza pokonać direttissimą Pioli i Ghiliniego z r. 1983, nie mającą dotąd zimowego przejścia. Cała realizacja ma zająć 45 dni, wymarsz ze schroniska Leschaux nastąpił 12 stycznia. Prasa zamieszcza całostronicowe artykuły, nie szczędząc tytułów w rodzaju "Une trilogie homérique" czy "Un noveau chapitre de l'histoire de la montagne". Co z tych zapowiedzi wyniknie, dowiemy się już niedługo. A póki co, Chamonix zaprasza...
GS/0000 NA SKRÓTY 01/2002