GS/0000 A WIESZ, SKĄD TE NAZWY? 06/1999
MAŁY KOZI WIERCH
[Walenty Gadowski]
Ks. Walenty Gadowski 1861–1956
Trudno doprawdy w to uwierzyć, że tak pokaźny i wystawiony na widok szczyt stałą nazwę otrzymał dopiero przed stu laty. Tak jednak było, i to nie tylko z Małym Kozim Wierchem (por. GS 2/91). W XIX wieku zwał się rozmaicie. Węgierska mapa Tatr z r. 1874 – może w ślad za mylącym graficznie Kořistką 1863 – podaje nazwę "Beszkid". Walery Eljasz najpierw nazywał go "Zawratową Turnią". W pierwszym wydaniu swego przewodnika (1870, s. 171) opisuje widok z Królowej Równi: "Zawratowa Turnia zachodzi po za Zmarzły Szczyt, który się łączy z występującym ku nam Kościelcem". Albo w "Tygodniku Wielkopolskim" z 26 lipca 1873 w widoku znad Zmarzłego Stawu ku Zawratowi: "od zachodu (...) turnie Zmarzłe, łączące Kościelec z Świnicą, od wschodu poza turnią zawratową wznoszą się Czarne Ściany". Nazwą "Ponadzawrat" opatrzyła obecny Mały Kozi mapa "Hohe Tátra" 1:40 000 (1881), podobnie zapisał od górali filolog, Adam A. Kryński (1878). Nazwy "Ponad Zawratem" używał Karl Kolbenheyer (np. V wydanie s. 123, X 1898 s. 160), o "Turni ponad Zawratem" pisał jeszcze w r. 1901 Janusz Chmielowski ("Przegląd Zakopiański" 12 IX, s. 354–355). Bronisław Gustawicz włączał go do Czarnych Ścian. Od "Świnnicy" – pisze w "Wędrowcu" 1881 II s. 388 – "mamy (...) przełęcz Zawrat, Czarne ściany z Kozim Wierchem, następnie Granaty, Buczynowe Turnie". W swych późniejszych pracach zgadzał się z nim Eljasz. Maria Steczkowska odnosi do obecnego Małego Koziego nazwę "Granat" (1858 s. 124 "Granat, którego grzbiet rozdarty głęboką szczerbą zwaną Zawrat"), podobnie podają Marian Łomnicki 1868 i Eugeniusz Dziewulski, który w swej siatce nazw odwołuje się do wiedzy pracujących z nim górali ("Pamiętnik Fizjograficzny" 1881, 1882; "Pamiętnik TT" 1981, 1982). W "Pamiętniku TT tom VI 1881 s. 90 pisze o pasmie "idącym od Świnicy i noszącym w swych częściach pojedyńczych nazwy: Zawrat, Granaty, Kozi Wirch, Buczynowe i Krzyżne". Dziewulskiego ostro skrytykował Gustawicz ("Wędrowiec" 1881 II s. 388), mimo to pozostał on przy swoim i na zarzuty nie odpowiedział. Nie był zresztą osamotniony, zgadzał się z nim m.in. Tytus Chałubiński – tak w tekstach naukowych i literackich (np. w "Niwie" 1879 s. 926), jak i na swej mapie z r. 1886 (nr 40 "Granaty, wirch"). Jan Grzegorzewski – idąc z Maciejem Sieczką – w stosunku do dzisiejszego Małego Koziego operuje aż trzema nazwami: Kozi Wierch ("Pamiętnik TT" 1894 s. 88, 96), Granaty (s. 93, 96) i Turnia Zawratowa (s. 94); podobnie chwiejny jest w "Almanachu tatrzańskim" 1894 (s. 85, 89). Te wahania – częste także u Eljasza – świadczą o tym, że nazwy masywu nie były ustalone. Często też był on wliczany do Koziego Wierchu (np. Eljasz 1870, 1874, 1981, 1886). "Słownik geograficzny" t. XIV 1895 s. 502 lokował Zawrat "między turniami Świnicy od zachodu i Koziego Wierchu od wschodu", "Kalendarzyk tatrzański" jeszcze w r. 1904 pisał, że od Granatów po Zawrat ciągnie się "długi poszarpany grzbiet Koziego Wierchu" a perć na Zawrat prowadzi "zboczem Koziego Wierchu po klamrach" (1904, s. 203).
Anonimowość szczytu pogłębiał fakt, że nie miał on koty ani na popularnej "specjalce" 1:75 000 (1876), ani nawet na szczegółowej mapie 1:25 000 z lat 1895–96, choć – jak wynika z oryginałów zdjęć – obie ekipy szczegółowo go pomierzyły. Nie zaszczycono go też ani kotą, ani nazwą na polskim wydaniu tej drugiej mapy (1903). Wiadomo zaś, że punkty wysokościowe na mapach zachęcały turystów do wprowadzania nazw dla oznaczonych nimi wzniesień. Uchodzący za czołowego znawcę Tatr, Stanisław Eljasz-Radzikowski w swych tasiemcowych wykazach z lat 1891–1900 naszego szczytu nie zauważa w ogóle, a wysokość przybliżona "około 2234 m" obowiązywała dlań jeszcze po roku 1930.
Obecna nazwa – Mały Kozi Wierch – pojawiła się dopiero na progu XX stulecia – podczas prac studyjnych przed budową Orlej Perci. Janusz Chmielowski wymieniał ją m.in. w P.Z. z 12 września 1901 (s. 355), ale aż do r. 1903 wiązał ją z Zamarłą Turnią, jako bliższą sąsiadką Koziego Wierchu. Pisał w P. Z. nr 1/1903 s. 4: "W grani Kozi Wierch – Zawrat, mamy szczyty i przełęcze (...): Kozi Wierch, Kozia Przełęcz, Mały Kozi Wierch, Zmarzła Przełęcz pod Chłopkiem, Zamarła Turnia, Zawrat". Podzielał to zdanie August Otto (np. "Die Hohe Tatra" 1903 s. 196). Odmienną opcję reprezentował ks. Walenty Gadowski, m.in. na łamach "Biesiady Literackiej" i "Giewontu". "Gdyby Towarzystwo Tatrzańskie zechciało uprzystępnić te zakątki i Zamarłe Turnie w Kozich Wierchach" – pisał w B.L. 1902 na s. 174. On też – w uzgodnieniu z Chmielowskim – ostatecznie umieścił nazwę Mały Kozi Wierch na obecnym miejscu (P. Z. 7 III 1903 s. 74). Argumentował tym, że w takiej lokalizacji jest ona poręczniejsza dla "niektórych górali", którzy ze szczytu tego tworzą namiastkę honornego Koziego Wierchu: "chwalą się, że od Zawratu wyprowadzają wprost na (mały) Kozi Wierch".
Ks. Gadowski zaproponował nadto nazwę Zmarzłe Turnie (P.Z. 7 marca 1903 s. 74) czy inaczej Zmarzłe Czuby: "obejść można nie tylko żebro, ale i dwie niższe, choć przepaściste czuby (nazwijmy je Zmarzłemi)" – pisał w P.Z. z 27 czerwca 1903 s. 195. Chmielowski przyjął ten pomysł w I tomie swego "Przewodnika po Tatrach" jako "Zmarzłe Turnie" (1907, s. 146), zaś w tomie II w formie "Zmarzłe Czuby" (1908, s. 41). Zaakceptowali go też inni autorzy – Zmarzłe Czuby popularyzowały m.in. kolejne wydania przewodnika Zwolińskich. Jednak z pism taternickich zniknęły one – m.in. pod wpływem Romana Kordysa, który w recenzji artykułu Zaruskiego w "Taterniku" 1913 s. 80 uznał "Zmarzłą Czubę" za "nazwę dawno zapomnianą i niepotrzebną". Chodziło przy tym nie tyle o samą nazwę, co o ambicjonalny problem, komu przysługuje prawo nadawania nazw w Tatrach: redaktorzy "Taternika" uzurpowali je sobie, jednak ani ks. Gadowski, ani Zaruski, nie zamierzali się z tym godzić. Zresztą po 20 latach "Zmarzłe Czuby" przywrócił do łask sam "Taternik" (nr 2/1933, r. 17, s. 36) w "metrykalnym" przypisie: "Nazwę tę, użytą już przez »Przewodnik po Tatrach« J. Chmielowskiego (tom II, str. 41) i stosowaną niejednokrotnie – lecz później wycofaną – przywracamy dla dwu szerokich turni, wznoszących się w grani pomiędzy Małym Kozim Wierchem a Zmarzłą Przełęczą." Oddzielająca je od głównego szczytu śnieżna szczerba, znana później z tragicznych wypadków, długo pozostawała bezimienna. Cytowany wyżej przypis "Taternika" 2/1933 zawarł też decyzję o wprowadzeniu dla niej nazwy Zmarzła Przełączka Wyżnia. Ostrą zachodnią turnię Zmarzłych Czub (widać ją na rysunku w tomie II WHP s. 13) już w r. 1903 Gadowski nazwał Żebrem – "na turnię przeciwną (nazwijmy ją Żebrem)" – pisał. Nazwy tej używali Janusz Chmielowski (przewodnik t. II, s. 41), Mariusz Zaruski i inni. Ks. Gadowski jest też autorem nazwy Schodki dla przełęczy 2065 m oddzielającej Mały Kozi Wierch od turni Koło. "Z przełęczy tej prowadzą nader wygodne tarasy, formalne schody, do Pustej Dolinki, więc niechże się zwie Schodkami" – stwierdzał w P.Z. z 27 czerwca 1903 r. (s. 196). W ostatnich dekadach pojawiły się w masywie Małego Koziego nowe nazwy (nieliczne na szczęście) – jedne, jak Żleb Honoratki, wzięte z żargonu ratowniczego, inne – wprowadzane przez taterników. Ale to już osobny temat.
Artykulik jest streszczeniem większego opracowania. W tekście używamy skrótu P.Z. dla powtarzającego się tytułu "Przegląd Zakopiański", reprodukujemy też wycinek mapki E. Dziewulskiego z r. 1882.
Józef Nyka
GS/0000 WIOSENNE FIRNY ÖTZTALU 06/1999
W końcu maja wybraliśmy się do Austrii, głównie z zamiarem wejścia na Wildspitze (3772 m), najwyższy szczyt Alp Ötztalskich i całego Tyrolu. Trafiliśmy na typowo wiosenną pogodę – było w miarę słonecznie ale ciepło. 30 maja Iwona Mosiej-Skłodowska, Marek Grochowski, Piotr Pietrzak, Andrzej Staszków i ja zakwaterowaliśmy się w dobrze wyposażonym "Winterraum" przy schronisku Breslauer Hütte, położonym na wysokości 2840 m, u południowych podnóży Wildspitze – 4 godziny od wioski Vent, gdzie zostawiliśmy samochód. Następnej nocy weszliśmy po twardym lodowcu na Vorderer Brochkogel (3565 m) jego wschodnim kuluarem a następnie południową granią. Po dniu odpoczynku przyszła kolej na główny cel. Wstaliśmy o północy i po 4 godzinach podejścia przez lodowiec Rofenkarferner wydostaliśmy się stromymi śniegami na początek wschodniej grani Wildspitze. Po godzinie stroma firnowa grań wyprowadziła nas na szczyt. Zejście było samą przyjemnością: bez mała 700 m zjazdu na tyłkach! Następnego dnia wróciliśmy do Vent i przenieśliśmy się do schroniska Martina Buscha (2501 m). W izbach zimowych kwaterowało kilkoro Austriaków, od których dowiedzieliśmy się, że na piątek zapowiedziano zmianę pogody. Korzystając z ładnej nocy, zdecydowaliśmy się z Iwoną na drogę lewą częścią północnej ściany Similaun (3606 m), nasi koledzy zaś na wejście normalne na ten szczyt. Nasza dwójka wyszła wcześnej i zapowiadana burza dopadła nas o 7 rano już w trakcie powrotu; zespół Marka miał mniej szczęścia i musiał zawrócić z przełęczy Similaun. Ötztaler Alpen są wspaniałym, choć u nas ciągle jeszcze niedocenianym pasmem górskim – 90 szczytów przekracza wysokość 3000 m, lodowców i lodowczyków jest ok. 80, niestety, wiele z nich ostatnio bardzo zmniejszyło powierzchnię. Do Włoch należy tylko ⅓ całego obszaru – południowy wycinek z pięknym Salurnkamm. Wypady z Polski są stosunkowo niedrogie.
Andrzej Skłodowski
GS/0000 NOWA PASJA ZBYSZKA 06/1999
Zbigniew Kowalewski, znany ekspert himalajski, kiedyś jeden z filarów "Taternika", wraz z Andrzejem Paczkowskim autor albumów i – wraz z Januszem Kurczabem – kluczowego dzieła "Na szczytach Himalajów" (1983), od kilku lat odłożył zainteresowania wysokogórskie i zajmuje się zbieraniem i opracowywaniem znaczków poczty solidarnościowej z lat 1982–84. Znaczki te stanowiły rodzaj cegiełek na prowadzenie działalności opozycyjnej i nawiązywały do tradycji warszawskiej poczty powstańczej. Zbiór Zbyszka Kowalewskiego za te właśnie lata jest najpełniejszym w ogóle, a on sam wydał opracowany partiami katalog kolejnych edycji i walorów, opublikowany nakładem powstałego w roku 1993 w Warszawie Towarzystwa Poczty Podziemnej (którego Zbyszek jest prezesem). Szkoda, że nie pisuje już na tematy himalajskie, ale zamierza do nich wrócić: nie zarzucił zainteresowań wysokogórskich i systematycznie uzupełnia swoje rozległe rejestry.
GS/0000 Z NASZEJ POCZTY 06/1999
Zdzisław Dziędzielewicz-Kirkin, Gliwice.
Na wigilię 1998 zaprosili mnie Hela Bilczewska-Gemza i jej obecny mąż, Marian. W Tatrach bywam ostatnio rzadziej. Byłem tam na Wszystkich Świętych a potem na Zjeździe PTT, który wspominam bardzo miło. Odwiedziłem m.in. Alinę Kaszyn i Adaminę Drozdowską z Kamieńca. W domu dużo czytam, z czasopism – prócz "Głosu Seniora" – "Góry i Alpinizm" Alka Lwowa i, oczywiście, "Taternika". Pisanie moich wspomnień tatrzańskich odłożyłem na razie, pracuję natomiast nad historią KW Katowice i losami Koła PTT w Gliwicach, w związku z 50-leciem jego zawiązania (1948–50). Z moim zdrowiem ciągle nie najgorzej – staram się je podtrzymywać m.in. długimi spacerami. W którąś niedzielę byłem w skałkach w grupie Zborów, ostatnio zaś udało mi się wyskoczyć na niezwykle sympatyczny zlot oldbojów nad Morskim Okiem, gdzie spotkałem wielu dawno nie widzianych kolegów i przyjaciół. Organizatorom tej imprezy chciałbym przekazać słowa uznania i bardzo serdeczne podziękowanie za pracę włożoną w jej tak wspaniałe przygotowanie.
GS/0000 PIELGRZYMI ŚWIATA PIONU 06/1999