Śnieżnych i mroźnych Świąt Bożego Narodzenia, ciepłych blaskiem wspomnień i poczuciem bliskości całej naszej wielkiej Górskiej Rodziny; wielu niezapomnianych chwil przy choince oraz bogatego w dobre przeżycia Roku 1999, który oby w pełnym składzie wprowadził nas w trzecie tysiąclecie – życzy Drogim Czytelnikom
 
GŁOS SENIORA

 
GS/0000 OSTATNI ZJAZD TYSIĄCLECIA 12/1998
Spotkaliśmy się znowu na gościnnej Cyrhli. Dni 28 i 29 listopada 1998 były zimowe, a za oknami sali obrad skrzyła się cała w bieli panorama Tatr Zachodnich. Zjechało się pół setki delegatów z 36 klubów, seniorat reprezentowali m.in. Antoni Janik, Maciej Mischke (89 latek!), Tadeusz Rewaj, Ryszard W. Schramm, Bogna Skoczylas, Jerzy Wala, Jan Weigel, Andrzej Wilczkowski, Andrzej Zawada, Stanisław Zierhoffer. Obecni byli Ewa Pankiewicz, Marek Grochowski, Andrzej Skłodowski, Krzysztof Wielicki, Alek Lwow, Janusz Majer, a nawet przybyły z Kanady Ryszard Szafirski. Ze stałych gości zjazdowych brakowało m.in. Zofii i Witolda Paryskich, Zdzisława Dziędzielewicza, Zbigniewa Skoczylasa, no i, oczywiście, "Owieczki" czyli Andrzeja Paczkowskiego. Obrady prowadził Janusz Fereński, wspierany przez Marka Zierhoffera. Zjazd stał pod znakiem stopniowego uwiądu alpinizmu polskiego, dyskusje były więc gorące. Wspinacze sportowi domagali się autonomii takiej, jaką cieszy się KTJ, mówiono o potrzebie poprawy przepływu informacji między PZA a klubami, zaproponowano międzyklubową wyprawę na 14 ośmiotysięczników. Prezes PSPW, Piotr Konopka, postulował objęcie części instruktorów PZA szkoleniem przewodnickim (por. GS 11/98 s. 4). O dowcip i celne puenty dbali, jak zwykle, Andrzej Wilczkowski i Bogumił Słama a o dokumentację fotograficzną – Bogdan Jankowski i Grzegorz Głazek. Mimo, iż informacji alpinistycznej jest dzisiaj w bród, dyskutanci nie zawsze wiedzieli, o czym mówią. Tak np. domagając się renegocjacji umów z TPN i otwarcia dla wspinaczy wszystkich ścian powoływano się gęsto na normy europejskie, nie wiedząc, że norm takich w praktyce nie ma, a stosunki "góry: ludzie" regulują przepisy różne nie tylko w różnych krajach, ale nawet landach, kantonach czy gminach. Nie ma zresztą co ukrywać, że pod względem rejonów działania alpinizm jest w defensywie na całym świecie, naciskany przez władze, parki narodowe, "zielonych" i prywatnych właścicieli skalnych terenów – w Niemczech wspinaczy wyparto już z większości grup skałkowych. Ostre dyskusje toczyły się na forum Komisji Sportowej, szkoda tylko, że skupiały się one na sprawach personalnych, i to w aspekcie wpływu poszczególnych osób na rozdział klubowych dotacji. Na grunt programu usiłowali je sprowadzić Jerzy Wala i Andrzej Zawada – bez rezultatu, "kasa" bowiem przesłaniała wszystko. Na stanowisko prezesa kandydowali Leszek Cichy i Wojciech Święcicki (12 lat pracy w Zarządzie). Ich programy wyborcze nie odbiegały od siebie, toteż w wyborach głosy podzieliły się równo po połowie. Dało to obu kandydatom miłe poczucie, że jeden nie jest gorszy od drugiego, Zjazd postawiło jednak w trudnej sytuacji. Na szczęście po rozmowie obaj zainteresowani zaproponowali kompromis: Leszek pozostanie prezesem, Wojtek zaś obejmie tekę urzędującego wiceprezesa. W skład nowych władz weszli nadto: Agnieszka Gajewska, Hanna Wiktorowska (głosami wszystkich 51 delegatów!), Piotr Drobot, Sławomir Ejsymond, Rafał Kardaś, Andrzej Kłos, Maciej Pawlikowski, Stanisław Piecuch, Adam Potoczek, Andrzej Sobolewski i Marek Zierhoffer.
Komisja członkostw honorowych pod przewodnictwem Ryszarda Schramma zaproponowała kandydatury Riccarda Cassina i Edmunda Hillary'ego, których zaprezentowali Andrzej Wilczkowski (tłumacz książki Cassina) i Andrzej Zawada. Wniosków zjazdowych było wiele i Wacek Sonelski miał dużo pracy z ich uporządkowaniem. Zjazd – świetnie zorganizowany przez biuro PZA – był w sumie przemiłą imprezą towarzyską i okazją do owocnych rozmów kuluarowych, ale ze względu na brak ważkich postanowień kamieniem milowym w 25-letniej historii Związku nie będzie. Wiele mówiące było zlekceważenie go zarówno przez UKFiT, jak i przez TPN – prezes UKFiT przysłał przynajmniej pismo powitalne, TPN nie zdobył się nawet na taki gest. Obszerne omówienie Zjazdu – pióra Apoloniusza Rajwy – jako pierwszy zamieścił "Tygodnik Podhalański" z 6 grudnia 1998 roku.
GS/0000 PIERWSZA PANI NA "KANCZU" 12/1998
Za wielki sukces trzeba uznać udane wejście Angielki Ginette Harrison (40) na Kangchenjungę w dniu 18 maja 1998 roku w ramach anglo-amerykańskiej wyprawy. Poruszała się ona wolniej od swych towarzyszy i wspinaczka z obozu 7800 m zajęła jej 9½ godziny – szczyt osiągnęła samotnie o godz. 14.30. Jest to jej drugi czy trzeci ośmiotysięcznik, ma też już skompletowaną "Koronę Ziemi". O sukcesie Harrison doniosły zarówno światowe (np. "High" 12/1998), jak i nasze periodyki górskie ("Góry" 10/1998 s. 56), w notatkach zabrakło jednak istotnego komentarza. A powiedzieć trzeba, że trzeci szczyt Ziemi, Kangchenjunga (8586 m), jest ostatnim z 14 ośmiotysięczników zdobytym przez "słabą płeć", a także tym, który alpinizmowi kobiecemu zadał najcięższe ciosy: przy próbach wejść straciły życie nie tylko Wanda Rutkiewicz ale także czołowe alpinistki wysokościowe Bułgarii (Dymitrowa), Słowenii (Frantar) i Rosji (Iwanowa). Można już teraz podsumować całość rozciągniętej na ćwierć wieku kobiecej eksploracji ośmiotysięczników. I tak 4 pierwsze wejścia mają w dorobku Francuzki, po 3 – Polki (Gasherbrum II, Broad Peak, K2), Japonki i Amerykanki. Jedna premiera należy do Belgijki, ostatnia zaś do Angielki. Na Cho Oyu z Amerykanką była też Czeszka. Japonka Junko Tabei i Francuzka Liliane Barrard jako jedyne mają po dwa pierwsze wejścia na 8-tysięczniki (choć na K2 Wanda Rutkiewicz była o ok. godzinę wcześniej). Z wybitniejszych bocznych szczytów 8-tysięcznych kobiece wejście ma tylko Yalung Kang (8505 m), natomiast kilkadziesiąt pań było na podrzędnym, choć też jeszcze 8-tysięcznym, centralnym wierzchołku Shisha Pangmy. (jn)
GS/0000 PIERWSI NA MŁYNARZU 12/1998
Za pierwszego zdobywcę Młynarza uchodzi Ludwik Chałubiński, który stanął na tym wybitnym szczycie między latami 1881 a 1885. Jest mało prawdopodobne, by nikt – poza koziarzami – nie pokusił się o wejście wcześniej na tak wybitny i rzucający się w oczy wierzchołek. Z całą pewnością byli na nim autorzy mapy specjalnej 1:75.000 w r. 1876 – Młynarz ma na niej ścisłą kotę, która wymagała ustawienia tyczki mierniczej ("Skorušnik", 2175 m). Ale jak się zdaje i ich uprzedził wybitny geolog i turysta tatrzański, dr Stanisław Zaręczny (późniejszy profesor). Zalicza on Młynarza do szczytów, które w r. 1873 "zwiedził i opracował geologicznie" (znajdując w granicie m.in. żyły ankerytu), a jego informacja utonęła w bloku doniesień z prac badawczych w "Sprawozdaniu Komisji Fizjograficznej" 1874 s. 27. Leopold Świerz w "Pamiętniku TT" 1877 s. 116 wzmiankuje przewodnika z Zakopanego Wojciecha Samka (49), który już wówczas znał drogę na Młynarza. Nie można wykluczyć, że góral ów poznał ten szczyt wchodząc nań razem z prof. Zaręcznym. O nazwie "Skoruśnik" pisaliśmy w naszym "Słowniczku tatrzańskich nazw historycznych" w GS 2/91. (jn)
GS/0000 JERZY WARTERESIEWICZ 12/1998
Po przeszło 30 latach ciężkiego inwalidztwa, w dniu 2 grudnia zmarł Jerzy Warteresiewicz "Dziurek". Urodził się w styczniu 1930 r. w Poznaniu, studia (zakończone dyplomem magisterskim) odbył na Wydziale Elektrycznym Politechnik Łódzkiej i Warszawskiej. Był wybitnym fachowcem, wyspecjalizowanym w rozruchu dużych układów elektrycznych (np. w Hucie Warszawa). Do KW zapisał się w Łodzi. Wraz z Leszkiem Utrackim stworzył niebawem zespół "Ścigantów", propagując styl szybkich, sprawnych wspinaczek. W Tatrach pamiętany jest z pierwszych przejść zimowych takich dróg, jak "Łapiński" na wschodniej Mnicha (1956), filar Żabiej Turni Mięguszowieckiej (1956) czy "Długosz" na Kazalnicy (1958). W roku 1956 wyjechał po raz pierwszy w Alpy (Pointe de Sisyphe, Tour Ronde, Aiguille des Pelerins), w 1957 uczestniczył w głośnym całkowitym przejściu grani Peuterey (31 VII – 4 VIII), w 1962 zrobił północno-wschodni filar Les Droites z I przejściem ściany czołowej, a w 1963 I przejście zimowe tej wybitnej formacji ("Taternik" 3–4/1963). W r. 1965 kierował polskim obozem w Alpach, a Andrzej Zawada był jego zastępcą. Szerokim echem odbiło się ich wejście (drugie z kolei) Wielkim Filarem Narożnym (10–14 VIII; "Taternik" 1-2/1966). W r. 1959 był Spitsbergen, gdzie Dziurek nie tylko stawał jako pierwszy na dziewiczych szczytach (Tindegga 1300 m, Zittelberget 1192 m), ale robił także śmiałe wspinaczki ścianowe (Gnaalberget, 760 m). Dużym sukcesem było III wejście na Hornsundtind (1431 m), połączone z trawersowaniem masywu. W Kaukaz jeździł od lata 1958 r. (Pik Szczurowskiego, Ach-su), w 1964 wytyczył jedną z najpoważniejszych dróg w tych górach – północną ścianą Miżirgi Wschodniej (4918 m) przez tzw. Bałałajkę ("Taternik" 3–4/1964). W r. 1963 wraz z wyprawą Andrzeja Wilczkowskiego wyruszył w Hindukusz, dokonując m.in. III wejścia na Keshnikhan (6755 m, 22 IX) i I wejścia na Langutai Barfi (6827 m, 27 IX – wraz z Maciejem Gryczyńskim). Przez 5 lat był członkiem Zarządu KW, w r. 1966 ogłosił w "Taterniku" pamiętny artykuł "Himalaje z nami czy bez nas?" (tytuł redakcyjny), postulujący polski powrót na wysokie himalajskie szlaki, w czym niestety nie było mu już dane uczestniczyć. Wraz z Leszkiem Utrackim stworzył taternicką kreację filmową w "Wariancie R" Sergiusza Sprudina. Sam – rzecz dziwna – odczuwał już wówczas swój "wiek" – "Mam 36 lat – mówił w jednym z wywiadów – człowiekowi przykro być starym i usiłuje za wszelką cenę udowodnić, że jeszcze stać go na wiele." Latem 1967 r. podczas szkolenia komandosów odpadł w skałkach parę metrów, tak jednak nieszczęśliwie, że uszkodził kręgosłup i uległ paraliżowi od pasa w dół. Przykuty do łóżka i wózka inwalidzkiego, porzucony przez żonę i syna, z wielkim hartem ducha znosił kalectwo – nadal interesował się alpinizmem, cieszył się z odwiedzin przyjaciół, Bogny Skoczylasowej, Andrzeja Zawady, Marka Rećki, Jerzego Michalskiego i innych.
W roku 1974 ostatni Walny Zjazd KW nadał mu członkostwo honorowe. Wywiady z nim zamieściły m.in. "Trybuna Ludu" z 31 XII 1965 i "Przegląd Sportowy" z 2 II 1989, notatka ukazała się w GS 5/1989. Andrzej Wilczkowski zadedykował mu swoje "Śniegi pokutujące", w których poświęca mu wiele ciepłych słów. Podczas ceremonii żałobnej po spopieleniu zwłok na Cmentarzu Północnym w serdecznych słowach pożegnał "Dziurka" Andrzej Zawada. "Miał za sobą wiele śmiałych wyczynów – powiedział – ale z prawdziwym bohaterstwem przetrwał ostatnie 30 lat swego życia."
GS/0000 LUDZIE LISTY PISZĄ 12/1998
Jan Swadźba, Katowice.
Pozdrawiam serdecznie po swoim 39. sezonie w Tatrach. Jestem filatelistą, mam wystawowy zbiór poświęcony Tatrom. Te domowe góry w miniaturze to znaczki, stemple, kartki pocztowe (nie widokówki) itp. – obcowanie z nimi to ogromna radość ale także spora wiedza tatrzańska. Smutno było w tym roku przy spalonej Zbójnickiej Chacie, za to ożyła Rainerowa Chata – za sprawą nauczyciela z Kieżmarku, który latem "dorabia" jako "nosič". Chatka mieści obecnie Muzeum Nosičów – chyba unikalne w Europie. Ze Śląskiego Domu odszedł jego kierownik, K. Burger, który w dniu 3 lipca 1995 roku gościł tam Jana Pawła II, a jako filatelista górski uczcił jego pobyt w Dolinie Wielickiej okolicznościowym stemplem. Ostatnio hotel został podobno sprywatyzowany. I na koniec ciekawostka: kiedyś Rysy zdobiła tablica poświęcona Leninowi. Dzisiaj przy Chacie pod Wagą wymalowano dużą czerwoną stopę i podpisano "stopa W.I. Lenina".
Inga Cochlin, Londyn.
Przetłumaczyłam artykuł Waldka Soroki o nowej drodze na Annapurnie, który ukaże się w "Alpine Journal 1998". W grudniowym numerze "High" przeczytałam o festiwalu filmowym w Popradzie, znalazłam też miłe wzmianki o Ani Czerwińskiej na Evereście i o sukcesie Iwony Marciszowej w drugiej rundzie Pucharu Świata w Mediolanie (III miejsce, między takimi gwiazdami, jak Sarkany, Sansoz i Murphy). Wakacje 1998 spędziliśmy w Alpach Szwajcarskich i Włoskich. Cudownie tam, ale – stale to powtarzam – najpiękniejsze i najkochańsze dla mnie zawsze pozostaną Tatry. Zmarł Lord Hunt – wielka postać w brytyjskim himalaizmie i prawdziwy gentleman angielski. Wszystkim Przyjaciołom w kraju życzę wesołych świąt Bożego Narodzenia oraz szczęśliwego Nowego roku 1999.
GS/0000 Z TATR I PODTATRZA 12/1998
GS/0000 PERSONALNE 12/1998
GS/0000 W SKRÓCIE 12/1998