26.11.2006 WYPADKI W ALPACH SZWAJCARSKICH 11/2006 (66)
Jak zawsze z pewnym poślizgiem, Alpine Rettung SAC ogłosiło omówienie wypadków w górach Szwajcarii w r. 2005. Dla ratowników był ten rok pracowitszy od poprzedniego – wypadków wydarzyło się o 20% więcej, choć tych zakończonych śmiercią – mniej. Akcje ratownicze w Alpach Szwajcarskich i w Jurze objęły 1836 osób. Wypadków śmiertelnych zanotowano 123 (spadek o 16% w stosunku do 2004). Jeśli odliczyć zgony w górach spowodowane chorobami, na czystą aktywność górską przypadną 83 tragiczne wydarzenia z 96 ofiarami (spadek o 11%). W statystyce wypadków śmiertelnych przeważają mężczyźni, kobiet jest tylko 17%. Góry Szwajcarii przyciągają ludzi z całego świata, nic więc dziwnego, że 45% ofiar to cudzoziemcy. Bardzo niebezpieczne okazują się interesujące nas roczniki emeryckie: 31% ogółu ofiar – a odsetek ten stale rośnie – stanowią ludzie po sześćdziesiątce, w tym 13% po siedemdziesiątce (!).
Jeśli chodzi o rodzaj aktywności, 32 zgony (33%) nastąpiły przy uprawianiu turystyki, 24 (25%) istnień pochłonął alpinizm, 7 wspinaczka, 17 (18%) narciarstwo terenowe, 6 zjazdy poza trasami. W rubryce "różne" podano 4 ofiary polowań, 2 wspinania po kaskadach lodowych, 2 z ferrat i 2 z wędrówek na rakietach śnieżnych. Aż 30 tragicznie zmarłych to amatorzy chodzenia solo. 60% osób zginęło w wyniku upadków, 25% w lawinach, 7% w szczelinach lodowych. Przy uprawianiu turystyki nieszczęśliwe wypadki objęły 795 osób (43% ogółu), przy czym życie straciły 32 osoby (rok wcześniej 34). Najczęściej chodziło o upadki (316 turystów), śmiertelne dla 27 ludzi: 11 na drogach i ścieżkach i 16 poza szlakami. Wśród turystów częste są zachorowania – aż 111 chorych wymagało interwencji ratowniczych. Dla 16 z nich – głównie sercowców – pomoc przyszła za późno. Wypadków wspinaczkowych zanotowano 118, w tym 7 śmiertelnych. Ratownicy apelują o maksymalną koncentrację przy zejściach i zjazdach: 5 ludzi zginęło właśnie w zjazdach. W rejonie Alpsteinu doszło do katastrofy: zawiodło stałe stanowisko zjazdowe i trzej wspinacze polecieli w przepaść. Czwarty zabił się, w szoku próbując zejść trudnym terenem. Trwający od szeregu lat boom ferratowy zaowocował 42 złymi przygodami (w r. 2004 było ich tylko 14), na szczęście w większości polegającymi na utknięciach, atakach lęku i sytuacjach bezradności – śmierć na ferratach poniosły zaledwie 2 osoby, w tym 13-letni uczeń szkolny. Wobec stałego cofania się pokrywy lodowej w Alpach, tracą stabilność całe zbocza i ratownicy proszą o zdwojoną czujność w miejscach narażonych na spadanie kamieni i – szczególnie – na obrywy lodowe. Glacjolodzy przewidują w Alpach Szwajcarskich kolapsy seraków o masie milionów metrów kubicznych – zagrażające już nie turystom, a całym miejscowościom.
Statystyczne przeglądy wypadków, szczególnie te operujące dużymi liczbami, są warte starannej lektury, wskazują bowiem na główne rodzaje zagrożeń i na słabe ogniwa systemu bezpieczeństwa w górach – tak indywidualnie, jak i zbiorowo. Służby poszczególnych krajów alpejskich publikują je co roku – szkoda, że nie według jednolitego systemu. (jn)
23.11.2006 RATOWNICY WRACAJĄ DO FRANCJI 11/2006 (66)
Parodniowa akcja w Ganesh Himal prowadzona przez alpinistów nepalskich pod kierownictwem himalaistów francuskich Christiana Trommsdorfa i Aymerica Cloueta wyjaśniła przebieg wypadku czwórki Francuzów, choć nie naprowadziła na ślad ew. ofiar. Poszukiwania zakończono z powodu niepogody i nagłego pogorszenia sie warunków, a Ministerstwo Obrony Francji wydało specjalny komunikat. Rodziny zaginionych czynią starania o kontynuowanie akcji przez ratowników chińskich – tym razem od strony Tybetu.
Komunikat ministerstwa obrony
Po przylocie do Katmandu, instruktorzy l'Ecole Militaire de Haute Montagne (EMHM), wśród nich lekarz, w porozumieniu z dwoma himalaistami zaangażowanymi w poszukiwania w terenie, doszli do następujących ustaleń:
1) Warunki działania w górach stały się szczególnie niebezpieczne pod względem zagrożeń obiektywnych terenu i stanu pokrywy śnieżnej.
2) Wielkich rozmiarów lawina, przypuszczalnie spowodowana obrywem seraka lub nawisu, odebrała wszelką nadzieję na szybkie odnalezienie alpinistów francuskich o tej porze roku i na tej wysokości.
3) Ekipy ratownicze poszukujące czwórki alpinistów odnalazły i zidentyfikowały ich górny biwak. Wracają one do Katmandu i będą tam jutro w ciągu dnia.
W uzgodnieniu z obecnymi w Nepalu członkami rodzin zaginionych oraz z Ambasadorem francuskim zdecydowano, że samolot wojskowy, którym przybyli instruktorzy EMHM, będzie do dyspozycji rodzin oraz dwóch alpinistów francuskich, którzy prowadzili poszukiwania. W towarzystwie instruktorów wojskowych wszyscy wrócą do Francji w ciągu dwóch dni.
Środa, 22 listopada 2006Ministere de la Défense
21.11.2006 NIC DOBREGO Z GANESH HIMAL 11/2006 (66)
Jak już informowaliśmy, w Ganesh Himal trwają poszukiwania francuskiej czwórki zaginionej w masywie Paldora, ze względu na polskie pochodzenie jednego z uczestników budzące zainteresowanie również w naszym kraju. Alarm wszczęły dwie młode panie, które 5 listopada miały się spotkać z wracającymi alpinistami w wiosce górskiej, nie zjawili się oni jednak. Akcją nepalskich przewodników, zaimprowizowaną przez Ambasadę Francji w Katmandu, kierował wspomniany już poprzednio Christian Trommsdorf, do którego dołączył inny wybitny alpinista francuski, Aymeric Clouet. Dotarto do bazy wyprawy, gdzie znaleziono zeszyt kroniki, w nim zaś notatkę, że alpiniści w górę wyruszyli 24 października. Z niejasnych doniesień prasowych wynika, że korzystając z odludzia zespół zmienił cel wspinaczki i atak prowadził od strony tybetańskiej – bez pozwolenia władz chińskich, co do sprawy wnosi dodatkowe komplikacje dyplomatyczne. Celem był nie planowany Paldor (5896 m), lecz szczyt o wysokości ok. 6300 m w grzbiecie granicznym – jego współrzędne nie są na razie podawane. Na drodze ataku znaleziono m.in. depozyt, w nim zaś śpiwór wewnątrz zawierający paszport Stefana Cieślara. Górny obóz stał na wysokości 5500 m – nad nim widać ślady wielkiej lawiny, powstałej wskutek obrywu seraków. Wiele wskazuje na to, że w niej stracili życie czterej alpiniści. "Nadzieja na znalezienie ich żywych zmniejszyła się teraz do zera" – stwierdza "Le Dauphiné" z 21 listopada.
Tymczasem we Francji o sytuacji pod Paldorem piszą wszystkie gazety. Z wielkim uznaniem musimy odnotować zaangażowanie wysokich czynników państwowych – podobnie zresztą jak to było w przypadku zeszłorocznej tragedii pod Kang Guru (18 ofiar, 7 Francuzów). Francuskie MSZ postawiło do dyspozycji środki finansowe i wszystkie siły ambasady w Katmandu, Ministerstwo Obrony wysłało w poniedziałek samolot wojskowy z 6-osobową ekipą ratowników z l'Ecole Militaire de Haute Montagne (EMHM) – nie przewidując problemów związanych z naruszeniem granicy Chin, dla wojskowych szczególnie drażliwej (une affaire embarrassante – czytamy w "Dauphiné"). Do Katmandu poleciał też dr Pierre Muller z Briançon, wybitny znawca gór Nepalu i doświadczony lekarz wyprawowy. Wcześniej, w dniu 18 listopada, odleciała grupa ochotników a w jej składzie starszy brat Stefana, Paweł Cieślar. "Szansa odnalezienia chłopców żywymi jest jak 1 na 10 000 – powiedział on przed odlotem – ale cuda się zdarzają i próbować trzeba." Rzeczywiście, niezwykłe zdarzenia w górach nie są rzadkością a świadkami ostatniego – zupełnie niewiarygodnego – byliśmy minionej wiosny na Evereście.
Stefan Cieślar
Ok. 25 października w okolicy szczytu Paldor (5896 m) w Ganesh Himal zaginął wraz z 3 francuskimi kolegami mieszkający we Francji Polak z pochodzenia, Stefan Cieślar (36). Urodzony i wychowany w Polsce, górami zachwycił się – co stale podkreśla – już jako dziecko w Tatrach. Po wyjeździe do Francji zamieszkał najpierw w Paryżu, będąc stałym gościem w Fontainebleau. Odbył studia audiowizualne i podjął pracę, ale zew gór był silniejszy. Mieszkając w Saint-Martin-d'Heres, zajął się alpinizmem zawodowo. Prowadził wycieczki, działał w Club Alpin Français, organizował życie sportowe i kulturalne, jeździł na nartach, spływał dzikimi wodami, latał na lotniach i spadolotach. Stale podnosił kwalifikacje górskie, odbył wymagane szkolenia i staże i w r. 2005 uzyskał patent przewodnika wysokogórskiego. Pracował dla biur przewodników w Grenoble i Autrans, na wiosnę 2007 planował wycieczkę z klientami na Mount McKinley na Alasce. W Oisans pozostawił nowe skalne drogi, jak np. na l'Aiguille de Praz Torrent czy na Tour Rouge Ouest w Ecrins, powtarzał słynne ściany, m.in. północne l'Olan, pic Sans Nom, des Courtes, la Meije, Grandes Jorasses (przez Całun). Kilka dróg przeszedł na Grand Capucin. W Oisans robił pionierskie drogi lodowe, np. w maju 2003 lodospadami wschodniej ściany T te de l'Etert (TD 400 m 90 st.max, mikst 4+).
W styczniu 2001 (od 28 grudnia) odbył ciekawą wyprawę na południe Chile na granitowe ściany Doliny Cochamo w Araukanii. Wraz z Jeanem-Baptiste Moreau wytyczył nowe piękne drogi na Cerro Trinidad i Pietra de Gorila (po 500–600 m), przeszedł również z dwoma biwakami 800-metrową ścianę dziewiczego szczytu (6b A2+). Nie odnotowane u nas, te jego wejścia wzbogacają też – sportowo i geograficznie – polski dorobek w górach egzotycznych. Jesienią 2003 wspinał się na skałach Wadi Rum w Jordanii, w lutym 2004 zrealizował miło wspominany wypad narciarski w Riłę i Piryn w Bułgarii. W r. 2005 były emocje wielkich ścian wąwozów Taghia w Wysokim Atlasie zaś w styczniu 2006 – skalnych pionów w równie gorącym masywie Hombori w republice Mali. W Wysokim Atlasie poznał wspinających się tam równolegle alpinistów z kraju – Elizę Kubarską i jej zespół. Sam nie zapominał też o Polsce i Tatrach, które odwiedził z przyjacielem w styczniu 2003 roku – wspinali się m.in. "w mikście Niżnich Rysów", w schronisku nad Morskim Okiem korzystając z opieki i rad Andrzeja Skłodowskiego. "Pamiętam ich dobrze – mówi Andrzej – wyjątkowo mili chłopcy." Brat Stefana Paweł jest również przewodnikiem wysokogórskim UIAGM, wyspecjalizowanym w Pirenejach.
Z Andrzejem Skłodowskim (w środku) nad Morskim Okiem
Dzięki pośrednictwu Piotra Morawskiego i Elizy Kubarskiej nawiązaliśmy kontakt z Matką braci Cieślarów, p. Elżbietą Cieślar, która przekazała nam garść danych personalnych Syna. Oto w skrócie nadesłane uzupełnienie: Stefan urodził się 17 kwietnia 1970 r. w Warszawie. Z Polski wyjechał z nami w r. 1978. Wraz z nami poznał kolejno skałki Fontainebleau, szczyty i lodowce Pirenejów, Alpy Południowe i wreszcie od ukończenia 14 roku życia masyw Mont Blanc. W Epinay sur Seine, gdzie mieszkaliśmy, wraz ze starszym bratem Pawłem działał aktywnie w Club Alpin Français. Uzyskał stopień instruktora wspinaczki i przewodnika średnich gór (do 2000 m). W r. 2003 ukończył staż w ENSA. Jest członkiem Club Alpin Français (CAF) i Groupe de Haute Montagne (GHM).
(Józef Nyka)
18.11.2006 TRAGEDIE HIMALAJSKIE 11/2006 (66)
Stefan Cieślar. Źródło: Gazeta Le Dauphiné Libéré
W rejonie Paldoru (5896 m) kontynuowane są poszukiwania zaginionego zespołu, czemu sprzyja niezła jak na razie pogoda. W oddalonym o 70 km Katmandu bardzo aktywna jest ambasada francuska, we Francji połączyły wysiłki rodziny zaginionych w Grenoble i Paryżu, które wysłały ekipę poszukiwawczą do Nepalu. Francuski MSZ uruchomił nadzwyczajne środki finansowe na pokrycie kosztów akcji. Ratownicy nie tracą nadziei na odnalezienie przyjaciół, ale od ich zaginięcia upłynęło już sporo dni i szanse przeżycia są coraz to mniejsze. Oto nazwiska francuskiej czwórki: Stefan Cieślar, Raphaël Perrissin, Jean-Baptiste Moreau i Vincent Villedieu. Tragedia ma też wątek polski: Stefan Cieślar, przewodnik górski z Saint-Martin-d'Heres (dyplom z r. 2005), jest z pochodzenia Polakiem i jako alpinista wychowankiem naszych Tatr. Podobnie jak aspirant-guide Moreau, ma znaczny dorobek alpejski, z nowymi drogami w Oisans i północnymi ścianami l'Olan, Pic Sans Nom, Meije i Grandes Jorasses włącznie. Obaj uczestniczyli w wyprawach wspinaczkowych do Afryki i Ameryki Południowej. 18 listopada z Francji odleciała do Katmandu grupa alpinistów, a w jej składzie brat Stefana, Paweł Cieślar, również przewodnik wysokogórski. W Nepalu do akcji poszukiwawczej włączył się wracający z Manaslu znakomity himalaista francuski i przewodnik z Grenoble, Christian Trommsdorf. Z ziemi i z powietrza ustalono marszrutę zespołu francuskiego, dostrzeżono też namiot na wysokości ok. 4500 m.
Źródło: MountEverest.net
Tymczasem publikowane są szczegóły tragedii na Ama Dablam, również wzmiankowanej w naszej notatce. Na temat tego zdarzenia wypowiadał się w światowych witrynach Artur Hajzer, który sam niedawno korzystał z feralnej "trójki". Stwierdził on m.in., że jego wyprawie miejsce obozu III nie wydawało się bezpieczne: wisiał nad nim ogromny wybrzuszony serak, którego zawalenie się było kwestią czasu. Namioty można było wprawdzie rozbić wyżej, 100 m dalej na prawo, ale wyprawy wybierały niższe miejsce, uspokajane jego wieloletnim bezawaryjnym użytkowaniem. Obryw seraka nastąpił o godz. 4.15 rano – zatrzęsła się cała góra. W ciągu 20 minut, po pierwszej zeszły dwie następne lawiny. Cała lodowa rampa z obozem III przestała istnieć, a białą bliznę po niej widać podobno gołym okiem z pewnego oddalenia. Zwiady helikopterowe nie naprowadziły na szczątki ofiar, wypatrzono tylko elementy ubrania i ekwipunku. Podobne tragedie w Himalajach zdarzały się częściej – najtragiczniejszą pod względem liczby zabitych (43) pamiętamy z lipca 1990 roku z "Patelni" (5300 m) na Piku Lenina.
16.11.2006 CZARNA JESIEŃ 11/2006 (66)
Na świecie o nas
Zachodnie strony internetowe bardzo interesują się najbliższym polskim projektem zimowym, czyli wyprawą na Nanga Parbat. Poza wszystkim liczą na to, że w martwym okresie będzie czym epatować czytelników. Na stronie EverestNews.com ukazało się niedawno (6 listopada) doniesienie Jasmine Tours, że to ta agencja będzie obsługiwała wyprawę Wielickiego, a permit urzędowy wydany został 4 listopada. Notatkę ilustrują zdjęcia portretowe Krzysztofa Wielickiego i Jana Szulca. Popularny portal MountEverest.net tematykę wyprawy zimowej porusza od dłuższego czasu. W dniu 7 listopada przyniósł okraszony zdjęciami materiał zatytułowany "Nanga Parbat winter expedition summits Ama Dablam", relacjonujący treningową wyprawę na ten szczyt. Jak wiadomo z krajowych publikacji (najszerzej himountain.pl), na Ama Dablam weszło ośmioro Polaków: 2 XI Jacek Jawień i Marcin Karcz, 3 XI Józef Goździk i syn Krzysztofa, Marcin Wielicki, 5 XI Tamara Styś i Darek Załuski i 6 XI Artur Hajzer i Krzysztof Wielicki (wielokrotni partnerzy wyprawowi po raz pierwszy razem na szczycie!). Portal MountEverest.net informował też o polskich sukcesach w górach dawnego ZSRR, szczegółowo relacjonowanych na polskich stronach internetowych a esencjonalnie – przez Janusza Kurczaba na łamach oficjalnej strony PZA.
Jubileuszowa wyprawa
Z okazji 50. rocznicy nawiązania stosunków dyplomatycznych między Nepalem i Japonią została zorganizowana wspólna wyprawa na Nangpai Gosum (7321 m). Bardzo uroczyście odbyło się przekazanie flag kierownictwu wyprawy. Dokonali go minister kultury, turystyki i awiacji cywilnej p. Pradeep Kumar Gyawali oraz ambasador Japonii w Nepalu, p. Tsutumo Hiraoka. Wyprawa ma kierownictwo dwuszczeblowe: liderami są Da Gombu Sherpa i Kozuyoshi Kondo, zaś "kierownictwo generalne" sprawują Ang Tshering Sherpa i Masuo Moriya. Ceremonię wręczenia flag połączono z inną uroczystością: promocją tegorocznych absolwentów szkoleń wysokogórskich w Katmandu i w Langtangu. Naukę w tamtejszych "uczelniach" ukończyło w r. 2006 34 elewów nepalskich i 3 z zagranicy. Sprawozdania z przebiegu wyprawy na Nangpai Gosum nie znaleźliśmy dotąd w żadnej publikacji.
Czarna jesień
Wszystko wskazuje na to, że wzmiankowani w naszym GS 10/06 alpiniści meksykańscy z Changabangu nigdy nie powrócą do domów. Tymczasem jak podała AFP, w rejonie Ganesh Himal trwają poszukiwania czterech wspinaczy francuskich, którzy 13 października wyruszyli z 5 porterami z wioski Sayabrubesi z zamiarem wejścia na szczyt Paldor (5896 m). Powrót zapowiedzili na pierwsze dni listopada, nie pojawili się jednak. Alpiniści w wieku 28–36 lat pochodzą z Grenoble i są doświadczonymi wspinaczami wyprawowymi. Jeden pracował jako przewodnik górski, drugi kończył naukę tego zawodu, dwaj pozostali mieli po kilka dobrych sezonów. Ambasada francuska w Katmandu potwierdziła brak kontaktu z całą czwórką i zorganizowała wszczęcie poszukiwań. Zwiad helikopterowy nie przyniósł rezultatu, do akcji przystąpił 10-osobowy naziemny patrol poszukiwawczy. Dziwi trochę rezygnacja wyprawy ze środków łączności elektronicznej, choć podobno wyprawa była w nie wyposażona. Wskazywałoby to na wypadek we wczesnym stadium działalności.
Po wejściu na Shisha Pangmę podczas powrotu w dół zmarł Bruno Carvalho, którego zwłoki próbuje znieść w dół ekipa chińska. Tymczasem 15 listopada nadeszła wiadomość o tragedii na Ama Dablam. Na obóz III zeszła lawina, która uśmierciła 6 ludzi: 3 Szerpów, Anglika Duncana Williamsa (32) i Szwedów Daniela Carlssona (27) i Mikaela Forsberga (41). Bliższe szczegóły nie są na razie znane.
Spotkanie "Summit 2006"
Światowymi giełdami wielkiej turystyki górskiej są doroczne mitingi organizowane przez agencję DAV Summit Club. Trzydniowe spotkania wypełnione są prelekcjami znakomitości podróżniczych i wyprawowych, filmami, wystawami i rozmowami w gronie hobbystów. Tegoroczny "Summit" odbył się w Allgäu od 3 do 5 listopada i przyciągnął 3000 gości. Wystawcami sprzętu i ekwipunku były czołowe światowe firmy, jak Zeiss czy Adidas. Ze specjalnym spektaklem wystąpiło Radio Bawarskie, prowadzące program "Bergauf-Bergab" (W górę i w dół). Wygłoszono 89 prelekcji – do najciekawszych należała opowieść Brunona Baumanna "Odkrycie Shangri-La". Wydany przez "Summit Club" katalog 2007 prezentuje na 324 stronach 328 propozycji wypraw i podróży, w tym 87 według całkiem nowych konceptów. Uwagę zwracają wyprawy przez Transhimalaje i tajemniczą Shang Shung, trawersowanie Lądolodu Patagońskiego i wędrówka polarna do bieguna magnetycznego. W dziale alpejskim do nowości należy pierwszy kurs wspinaczkowy "tylko dla pań" jak i specjalny program młodzieżowy "Club 16/25". W przyszłym roku "Summit Club DAV" będzie święcił 50-lecie istnienia i jego jesienne spotkanie (2–4 XI 2007) otrzyma szczególnie odświętną oprawę.
Azjatycki Złoty Czekan
Wobec światowego powodzenia i międzynarodowego prestiżu francuskiego Złotego Czekana, jego organizatorzy wystąpili z inicjatywą azjatyckiej wersji tej nagrody. W dniach od 8 do 11 listopada w Seulu odbył sie z wielką pompą Festiwal Złoty Czekan Azji – Piolet d'Or Asia, zorganizowany przez koreański magazyn alpinistyczny "Człowiek i Góry" oraz francuski Montagnes Megazine i firmę Grivel. Nie było zaskoczeniem, że laureatami zostali dwaj wybitni alpiniści kazachscy, Denis Urubko i Siergiej Samojłow z Ałmaty za przejście w dniach 4–9 maja w stylu alpejskim nowej wielkiej i bardzo trudnej drogi na północno-wschodniej ścianie Manaslu (8163 m).
Zdobywcy azjatyckiego Złotego Czekana
W składzie Jury znaleźli się m.in. Jurij Babanow oraz znany japoński dziennikarz, długoletni redaktor "Iwa to Yuki", Tsunemichi Ikeda. Były jeszcze dwie nominacje do nagrody, warte wymienienia jako mało znane dokonania roku 2006: Japończycy Katsutaka Yokoyama i Fumitaka Ichimura za nową drogę na Broken Tooth (na Alasce (1000 m, trudności 5–5.9, W14+, M6) oraz Koreańczycy Gu Eun Su i Yu Sang Beom za nową trudną i samodzielną drogę północną ściana Thalay Sagar (6904 m) w Garhwalu. Festiwal rozpoczęło zbiorowe wejście gości na najwyższy szczyt Korei Południowej, Paektusan (2744 m), zakończył uroczysty bankiet wydany dla 500 biesiadników. Przypomnijmy, że rok wcześniej laureaci Złotego Czekana wsławili się nową sportową drogą południowo-zachodnią ścianą Broad Peaka (
GG 07/05 z 29.07.2005), która pretendowała do Złotego Czekana we Francji.
Droga Kazachów na Manaslu
Józef Nyka
07.11.2006 KLUBY, ZWIĄZKI, FUNDACJE 11/2006 (66)
*
Goszcząca w Nepalu oficjalna delegacja Senatu Francji złożyła wizytę w biurach Nepalskiego Związku Alpinistycznego (NMA). Prezes Asocjacji Ang Tshering Sherpa serdecznie podziękował senatorom za stałą pomoc udzielaną przez Francję alpinizmowi nepalskiemu w formie szkolenia przewodników w ENSA oraz finansowego wspierania takich inicjatyw, jak budowa Międzynarodowego Muzeum Górskiego (IMM) w Pokharze. Podziękował też za techniczną i materialną pomoc w budowie sztucznych ścian wspinaczkowych. Goście zwiedzili muzeum a senator z Sabaudii, Thierry Repentin, przeszedł na ścianie wspinaczkowej jedną z trudnych dróg, która odtąd będzie nosiła jego imię. Senatorom towarzyszył ambasador Francji w Nepalu.
*
Monachium zapisało się dużymi literami w historii alpinizmu niemieckiego. W tych dniach w Muzeum Alpejskim DAV zaprezentowano książkę Nicholasa Mailändera "Im Zeichen des Edelweiss" (Pod znakiem szarotki), stanowiącej monografię alpinizmu monachijskiego – od przemyśleń Hermanna Bartha i Georga Winklera poczynając. Dużo miejsca poświęca autor ciemnym latom flirtu alpinizmu z narodowym socjalizmem, poprzedzonego falą nacjonalizmu i antysemityzmu, wzbierającą od r. 1921 i kulminującą w znanej aferze Donaulandu. Do osób zaangażowanych politycznie po stronie Hitlera należał słynny Paul Bauer. W latach 1950–80 z Monachium szły niemieckie wyprawy himalajskie, głównie organizowane przez mieszkającego tu dra Karla Herrligkoffera. O monachijskich dekadach 1950–80 wypowiadali się na konferencji Manfred Sturm, Lothar Brandler i Hermann Huber, natomiast o końcówce XX stulecia – Marietta Uhden i Stefan Glowacz.
*
Człowiek-instytucja Werner Munter, światowej klasy szwajcarski ekspert lawinowy i wynalazca szeregu rozwiązań ratowniczych, zakończył służbę i przeszedł w stan spoczynku. Urodzony 26 kwietnia 1941, wspinał się od r. 1956, w 1973 wydał pierwsze z licznych później publikacji na temat śniegu i lawin. Opracował m.in. stosowaną na świecie metodę oceniania stopnia zagrożenia lawinowego, wyrażanego w dewizie "to go or not to go". Znany też był z doskonalenia metod asekuracji linowej – uważany jest za wynalazcę półwyblinki i konstruktora hamulca "munterbremse" do asekurowania i zjazdu. Wraz z Margit Munter opracował wzorowy pod względem merytorycznym i metodologicznym przewodnik "Berner Alpen", wydany w r. 1995 przez dom wydawniczy Rothera.
*
W Ameryce działalność górska nie jest subsydiowana przez państwo, korzysta natomiast z dotacji American Alpine Club (AAC Sponsorship) oraz z przeróżnych funduszy, dotacji, nagród, grantów, często wąsko profilowanych. American Alpine Club wśród kilkunastu swoich funduszy zapomogowych ma także Research Grant, nastawiony na wspieranie inicjatyw naukowo-badawczych w górach – w r. 2006 pomoc uzyskało 11 projektów (w tym 4 przyrodnicze). Komisja Kwalifikacyjna tego funduszu składa się z 7 wybitnych fachowców. Wyprawy prowadzące działalność ekologiczną mogą liczyć na dotacje ze środków Scott Fisher Memorial Conservation Grant. Fundusz Galena Rowella, w r. 2002 tragicznie zmarłego wraz z żoną w wypadku lotniczym, dotuje twórczość artystyczną związaną z górami – fotografię, muzykę, malarstwo. Wiosną tego roku AAJ oraz Mountain Hardwear utworzyły Climbing Grant czyli fundusz promujący ambitną działalność alpinistyczną, zorientowaną na pierwsze wejścia i wielkie światowe ściany. Fundusz ten postanowiono nazwać "The McNeill Nott Award", na pamiątkę dwóch dzielnych alpinistek, Sue Nott i Karen McNeill, zaginionych na Mount Foraker (GG 06/06 z 12.06.2006). "Fundusz ma utrwalać pamięć obu utalentowanych alpinistek i szerzyć reprezentowane przez nie ideały górskiej przygody" – czytamy w komentarzu AAC.
Pierwsze próby wspinaczkowe. Zródło: kletterhallewien.at
Zapotrzebowanie na obiekty do wspinaczki pod dachem stale rośnie, szczególnie w dużych miastach. W Wiedniu staraniem TV Naturfreunde powstała wielka hala wspinaczkowa – największa w całej Austrii. Ma ona 1200 m2 powierzchni, 2200 m2 paneli ścianowych i 400 m2 boulderingowych. Ściany zostały zaprojektowane z dbałością o rozmaitość materiału, plastyki, wyposażenia, przewidziano specjalne partie przeznaczone dla dzieci. Drogi osiągają wysokość 16 m. W całej hali bez tłoku równolegle może się wspinać 270 ludzi. Obiekt wyposażony jest w sanitariaty z sauną, kawiarnię z barem i sklep sportowy. Obok wnosi się druga hala – "Sport und Fun-Halle" do rekreacji ogólnej. Całość jest dogodnie położona komunikacyjnie – przy Erzherzog-Karl-Strasse 108. Próbny rozruch hali wspinaczkowej nastąpił 31 października, pełne otwarcie zaplanowane jest na 14 listopada. Adres internetowy: kletterhallewien.at.
*
Walny Zjazd Czeskiego Związku Alpinistycznego polecił zarządowi opracowanie nowego statutu organizacji, dotychczasowy bowiem, wpisany do rejestru 7 września 1990, zawierał liczne odstające od dzisiejszych realiów relikty z czasów sportu państwowego, w byłej Czechosłowacji realizowanego przez ČSTV. Sześcioosobowa komisja pod kierownictwem pani prezes Aleny Čepelkovej przygotowała wielostronicowy dokument, przedstawiony do oceny i ew. korekty oddziałom i zainteresowanym członkom. Po zebraniu opinii, o jego ostatecznym kształcie zadecyduje Walny Zjazd ČHS w dniu 12 lutego 2007. Bardzo interesujący jest komentarz komisji statutowej do proponowanych zmian – z pewnością wart przeczytania także przez naszych działaczy.
*
W niedzielę 5 listopada w Warszawie odbyło się uroczyste otwarcie stałej ekspozycji Muzeum Sportu i Turystyki w nowej siedzibie Centrum Olimpijskiego przy ul. Wybrzeże Gdyńskie 4. Uroczystość stała się okazją do spotkania wielu utytułowanych weteranów i mistrzów sportu z działaczami, politykami, prasą. Obecni byli ambasadorzy Grecji i Chin, stawili się też przedstawiciele alpinizmu – m.in. Hanna Wiktorowska, Anna Milewska, Anna Młotecka, Małgorzata Regulska, Wojciech Brański, Leszek Cichy z żoną Majką, Ryszard Dmoch, Janusz Kurczab, Wojciech Tędziagolski. Nowa ekspozycja prezentuje się imponująco, choć każda z dyscyplin chciałaby mieć okienko znacznie bogatsze. Pamiętać jednak trzeba, że metraż wystawy jest ograniczony, podobnie zresztą jak zdolność percepcyjna zwiedzającego. Dlatego 9/10 z przebogatych zbiorów Muzeum musi pozostawać w szafach. Dzięki staraniom Muzeum udało się ocalić od zatraty wiele cennych pamiątek, jak chociażby manuskrypty i elementy sprzętu po Mariuszu Zaruskim.
W Lecco powołano do życia prywatną fundację typu non profit, mającą objąć opieką całą spuściznę materialną i duchową nestora alpinizmu włoskiego, 97-letniego Riccarda Cassina. Zadaniem Fondazione Riccardo Cassin będzie nie tylko zachowanie w całości bogatych archiwów, pamiątek, praw wydawniczych etc. ale i promowanie dorobku i filozofii wielkiego mistrza. Tej jesieni ustanowiono Nagrodę Riccarda Cassina (Premio Riccardo Cassin), która co roku będzie przyznawana w kategoriach a) Kultura górska oraz b) Alpinizm. Pierwsze nagrody (po 3000 Euro) zostaną wręczone 26 listopada w siedzibie Fundacji w Lecco na konferencji "Montagna e filosofia: antichi e nuovi sentieri". W skład Jury nagrody wchodzą: Riccardo Cassin (prezes fundacji), Guido Cassin, biograf mistrza red. Daniele Redaelli, prof. Luigi Zanzi, Cesare Maestri i Luigino Airoldi. Interesujący jest udział Maestriego, którego Cassin – powściągając sceptycyzm – od lat broni w głośnej sprawie Cerro Torre. Fundusz założycielski Fundacji powstał ze środków własnych Riccarda oraz zasobów finansowych jego rodziny.
*
W tym samym Lecco 21 października znana grupa Ragni di Lecco po raz piąty przyznała nagrodę Grignetta d'Oro. Tym razem laureatami zostali wspinacze Rolando Larcher i Rosanno Libera, dziennikarz Giorgio Spreafico i (w kategorii "Praca dla Gór") grotołaz doc. Giovanni Badino. Jedno z trzech wyróżnień specjalnych otrzymał Maurizio Zanolla "Manolo". Decyzją Jury poczuł się dotknięty Simone Moro, który skrytykował ją publicznie twierdząc, że w Lecco wielki alpinizm wyprawowy jest niedostrzegany i niedoceniany, a promuje się tylko wspinaczkę (obaj laureaci wsławili się głównie zimowymi solówkami na Cima Ovest i na Piz Badile). Krytyka ta wywołała trwającą do dziś burzę medialną, o tyle pożyteczną, że dotyczy postrzegania i wartościowania całego alpinizmu. Znamienne, że na ogłoszonej przez montagna.tv plebiscytowej liście włoskich sukcesów roku 2006, na której znalazły się banalne tury w Karakorum, nie ma pierwszego wejścia zimowego na Shisha Pangmę Simona Moro i Piotra Morawskiego (choć jest Simona wiosenne trawersowanie Everestu). Klub Ragni di Lecco w tym roku święci 60-lecie istnienia.
Fédération Française de la Montagne et de l'Escalade (FFME) utworzyła w tym roku żeńską l'Equipe Nationale Filles Alpinisme (ENFA). Powołano do niej 8 utalentowanych i doświadczonych górsko pań w wieku 19–28 lat i opracowano 2-letni cykl szkoleniowo-treningowy, mający im dać kwalifikacje mistrzowskie. Wprowadzono jednolity ubiór i pewne ogólne zasady, jak np. manipulacje linowe w półrękawiczkach. Od 25 do 29 października w Peney niedaleko Chambéry odbył się pierwszy staż nazwany "Stage Artif", poświęcony wspinaczce hakowej. Następny będzie w dniach 13–17 grudnia lodowy "Stage Cascade" zaś miesiąc później (13–14 stycznia) "Stage Dry Tooling". W lutym panie wezmą udział w zawodach w narciarstwie wysokogórskim. Po 2-letniej tak systematycznej edukacji chrzest bojowy przejdą w r. 2008 na wyprawie w Karakorum, gdzie już im zarysowano cele. Szefową (i inicjatorką ENFA) jest Cécile Villemus (31) z zarządu FFME, kierowniczką sportową – profesorka ENSY, Valérie Aumage (30), znana z wspinaczek w Ecrins. Wdrożenie przed kilku laty przez FFME podobnych temu rozwiązań męskich daje znakomite rezultaty.
Józef Nyka
03.11.2006 ZADUSZKI W SKAŁKACH 11/2006 (66)
W dniu 31 października w Rudawach Janowickich odbyły się tradycyjne obchody zaduszkowe, na które – pomimo niesprzyjającej aury (było deszczowo i bardzo wietrznie) – przybyło około 50 osób. Msza Św. odbyła się w wypróbowanym miejscu przy Skałce nad Ogniskiem w Sokolikach. Ciemności, szeleszczący pod nogami dywan z opadłych złotych bukowych liści, skalny ołtarz i stół liturgiczny, ognisko i znicze – to wszystko sprawia, że całość dostarcza głębokich przeżyć – i estetycznych, i duchowych – napisał do mnie Marek Pisarski z Sudeckiego KW. Z kolei w Śnieżne Kotły, gdzie pogoda była równie kaprawa, by tam zapalić świeczkę za tych, co w górach, wybierał się Staszek Koszela. Tradycja to też nie nowa, przypomnijmy, jak o tym dniu pisał przed równo 30 laty Jerzy Kolankowski:
»Jednoosobowa delegacja udaje się wśród mgły, mżawki i wiatrów północnych (częściowo południowo-zachodnich) w Kotły celem zapalenia świeczki "za tych, co w górach". Niestety, porywy wiatru udaremniły wszelkie próby. "Główne siły" zajęte były zaopatrywaniem schronu w opał na zimę, która zapowiada się w tym roku wyjątkowo ciężko dla tutejszych i nietutejszych alpinistów, himalaistów oraz sudeckoskałkistów. Poza tym mgła, mgła, mgła i nic nie widać – nawet na półmisku, choć intendentura działa fenomenalnie po prostu.« (Wypis pochodzi z kroniki Chatki pod Śmielcem).
A ja zaduszkowe popołudnie spędziłem w rejoniku Livezy w Filadelfii, paląc świeczki pod wmurowaną w środku skalnej ściany małą tabliczką, poświęconą "Lou" Lutzowi (1897–1982). Nie wiemy, kim był 85-letni "Lou", wiemy tylko, że "kochał skałę", musiał więc być jednym z nas. Pod ścianą było pusto, choć panowała wspaniała jesienna pogoda, no i wspinanie jak zwykle dla mnie w tym miejscu jedyne w swoim rodzaju...
Rudaw Janowic
02.11.2006 ŚWIEŻE KWIATY NA GROBACH 11/2006 (66)
Pamięci Todda Skinnera
Todd Skinner w r. 1992 na Great Canadian Knife na Mount Proboscis w Kanadzie. Fot. Galen Rowell
Todd Skinner należał do absolutnej czołówki wielkościanowych wspinaczy skalnych świata i był jednym z głównych pionierów klasycznych przejść najzawrotniejszych urwisk. "Człowiek, który zmienił oblicze dzisiejszej wspinaczki" – mówi się o nim. Urodził się 28 października 1958 r. Wzrastał na ranczo w Pinedle, jako 10-latek z bratem i ojcem alpinistą wspinał się w Wind River Mountains. Szybko wyrósł na znakomitego technika skalnego i wielkiego wspinacza. Czas jakiś hołdował rządkom spitów, szybko jednak zrozumiał, że nie tędy droga. "Aid climbing is not a valid form of ascent in our eyes and is little different from a helicopter ascent of a peak" – pisał. Już latem 1986 wraz z Paulem Pianą, swym częstym partnerem, sporządził listę Big Walls Ameryki Północnej, wyższych niż 2000 stóp – 4 ściany uznali za kluczowe, nie bardzo wierząc, że da się je zrobić klasycznie: w ciągu kilku lat wszystkie cztery padły ich łupem. Jego osiągnięcia były dokumentowane w filmach i magazynach w 10 językach. Głównym polem działania pozostawała Ameryka Północna, wspinał się jednak niemal we wszystkich zakątkach świata. Parę lat temu podawał, że zrobił ok. 300 pierwszych wejść w 26 krajach. Dziś ta statystyka byłaby już bogatsza. Chodziło zwykle o drogi skalne o najwyższych trudnościach, nie gardził jednak też boulderingiem ani wejściami typu himalajskiego. Wśród jego najlepszych dokonań są takie, jak pierwsze przejście free Salathé Wall El Capitana (VI, 5.13b, 1988), jak pierwsze free północnej ściany Mount Hooker w Wind River Mountains (VI, 5.12, 1990), jak pierwsze free Proboscis Wall w Cirque of the Unclimbables w kanadyjskich Logan Mountains (5.13b, 1992), jak pierwsze free direttissimy północno-zachodniej ściany Half Dome (5.13, 1993). O Salathé Wall pisał Galen Rowell: "W r. 1988 Todd i Paul wprawili świat wspinaczy w zdumienie robiąc klasycznie El Capitana. Po 48 dniach na Salathé Wall połączyli razem więcej krańcowo trudnej skały, niż ktokolwiek przed nimi. Z 36 wyciągów, 15 było kategorii 5.12 i 5.13." Mówiąc nawiasem, nieoczekiwaną pointą tego przejścia był przy powrocie obryw skały, cudem zakończony "tylko" złamanymi żebrami Todda i 5 frakturami nogi Piana. Śmierć otarła się o nich zimnym skrzydłem...
Poza Ameryką, największą sławę przyniosło Skinnerowi pierwsze klasyczne przejście wschodniej ściany Trango Tower w Karakorum – pierwsza na świecie wolno przebyta siódemka na takich wysokościach (relacja i okładka w "National Geographic" 4/1996). Robił wielkie ściany w Wenezueli, w Meksyku, na Grenlandii, w pustynnej Afryce. W r. 1999 przeszedł wschodnią ścianę Poi (2001 m) w górach Ndoto w Kenii – 21 wyciągów do 5.13b.
Pisywał o swoich wejściach niewiele, choć w czołowych organach, m.in. w AAJ (1994 o Half Dome), wydał też książkę "Beyond the Summit" (Penguin Group). Był za to błyskotliwym prelegentem, wygłaszającym zarobkowe odczyty dla najbardziej prestiżowych gremiów. "The best conference speaker we've ever heard" – oceniano. Był autorem błyskotliwych powiedzonek, jak np. tego, że "nie obniżymy gór, możemy tylko podwyższać własny poziom". "Szczyt – mawiał – nie jest niczym więcej, jak miejscem, skąd lepiej widać cel następnej wyprawy." Przez ostatnich 20 lat był na pierwszej linii wspinania sportowego najwyższej kategorii. Tej jesieni wraz z partnerem Jimem Hewettem pracował nad odhaczeniem drogi ścianą Leaning Tower w Yosemite National Park. Wchodzili i schodzili tą ścianą kilka miesięcy, opracowując poszczególne sekwencje drogi. 23 października pod wieczór byli po raz któryś (chyba setny – mówi Jim) na szczycie – zadowoleni z udanego dnia i pełni radości życia. Todd z półki założył rutynowy zjazd. Po paru minutach nastąpił wypadek – najgłupszy z możliwych: sfatygowany używaniem element uprzęży uległ zerwaniu i Todd poleciał w 300-metrową przepaść. Osierocił żonę Amy, również alpinistkę, i troje dzieci, którym ma pomagać specjalnie utworzony fundusz Todda Skinnera. Wiadomość o tragedii pierwszy przekazał nam Władek Janowski. Obiegła ona cały świat a wspinacze zaczęli nerwowo sprawdzać własny ekwipunek. To jedyna korzyść z tego tak bolesnego zdarzenia.
Józef Nyka
Odszedł Minko Zankowski
Rozmawiając na zakopiańskim festiwalu z Anną Milewską i Moniką Rogozińską, odebrałem telefon i dowiedziałem się, że nie żyje Minko Zankowski. Miał 57 lat (urodził się 19 sierpnia 1949 roku) i był postacią niezwykłą. Góral ze wsi Czerni Osam, położonej u stop Starej Płaniny, 2 km od słynnego klasztoru Trojańskiego. Skończył filologię bułgarską i był nauczycielem języka bułgarskiego we wsi, gdzie się urodził. Pisał wiersze i opowiadania, które stanowiły prawdziwą literaturę górską, choć nie chciał ich nigdy publikować. Tylko od czasu do czasu czytał je w gronie przyjaciół. Był autorem scenariusza filmu "Bałkandzyi" ("Górale"), wyreżyserowanego przez Miłana Ognianowa (Grand Prix na drugim festiwalu filmów górskich w Bułgarii w r. 2000). Przed 6 laty stworzył pierwszą w Bułgarii szkołę przewodników górskich, pokonując wręcz niewiarygodne przeszkody biurokratyczne i doznając ciosu za ciosem. Śpiewał w chórze góralskim i pisał teksty do piosenek wykonywanych prze ten chór. Przez lata społecznie prowadził miejscowy dom kultury. Odgrywał też ważną rolę w miejscowej jednostce górskiego pogotowia ratunkowego. A o tym, że wieś Czerni Osam jest niezwykła może świadczyć fakt, że ma ona stworzone przez starego nauczyciela biologii muzeum przyrodnicze na bardzo wysokim poziomie.
Po górach zaczął Minko chodzić od... Mawiał, że sam nie pamięta od kiedy. Znał doskonale góry bułgarskie. Wspinał się bardzo aktywnie od końca lat sześćdziesiątych, szczególnie w zimie. Wielokrotnie bywał na Kaukazie a także w Alpach. Kandydował do składu pierwszej bułgarskiej wyprawy himalajskiej na Lhotse w roku 1981, padł niestety ofiarą zakulisowych układów i rozgrywek. Nie załamał się jednak lecz uznał to za bodziec do dalszego aktywnego działania. I zaczynał dokonywać rzeczy nie do pomyślenie w warunkach komunistycznej Bułgarii. Poczynając od połowy lat 80., corocznie organizował klubowe wyprawy w góry jeszcze wtedy radzieckie, pokonując wszelkie przeszkody biurokracji bułgarskiej i sowieckiej. Dwa razy zdobył Pik Kommunizma, dwa razy – Pik Lenina, trzy razy – Pik Korżeniewskiej. Swoimi osiągnięciami w górach najwyższych byłego ZSRR zasłużył na tytuł "śnieżnego barsa". Spośród alpinistów bułgarskich był (razem z Ognianem Bałdzyjskim) najwięcej razy na Pamirze – siedem.
Po zmianach w naszym kraju w r. 1989, zorganizował pierwsze bułgarskie lekkie wyprawy klubowe w Himalaje. W r. 1990 w ramach kierowanej przez siebie wyprawy zdobył Broad Peak – Rocky Summit. W latach 1992 i 1993 prowadzone przez niego klubowe wyprawy zrealizowały pierwsze bułgarskie wejścia na Gasherbrum II i na Nanga Parbat. W trakcie wyprawy na Gasherbum II poznał Krzysztofa Wielickiego i Ryszarda Pawłowskiego. W r. 1998 obaj byliśmy w Polsce na zaproszenie Krzyśka, w 2000 Rysiek był gościem Minka w Czerny Osam.
Nie muszę dodawać, że wiadomość o śmierci wstrząsnęła mną i moją Żoną. Przyspieszyliśmy powrót do Sofii, niestety, na cmentarzu w Czerny Osam zjawiłem się już po pogrzebie. Tłumy ludzi z całego kraju rozchodziły się – - przyjaciele, alpiniści, ratownicy, byli jego uczniowie. W pewnym momencie się znalazłem się wśród grobów sam jeden. I wtedy ogarnął mnie nastrój, jak na Pęksowym Brzyzku w czwartek zeszłego tygodnia. Podobnie jak na Pęksowym Brzyzku – śmierci nie było. Śmierć była nieobecna. Obecny był tylko duch wielkiego, wspaniałego i tak mi bliskiego człowieka. Żegnaj Minko, zostaniesz z nami!
Petyr Atanasow
[Piotr Atanasow pisze po polsku jak rdzenny Polak – jego tekst publikujemy po zaledwie paru drobnych korektach. I drugie polonicum: w portalu mountverest.net ukazało się przekazane przez "wspinanie.pl" zdjęcie Leaning Tower – autorstwa... Pawła Pustelnika.]
01.11.2006 AKTUALNOŚCI Z TATR SŁOWACKICH 11/2006 (66)
Nad Popradzkim Stawem...
Na północno-zachodnim brzegu Popradzkiego Stawu, w pobliżu hotelu górskiego, uwijają się budowlańcy. Miejsce drewnianego bufetu, który stał tu jeszcze wczesną wiosną, zajmie nowy budynek. Inwestorem jest Pavol Lazar, biznesmen z politycznymi koneksjami. W przeszłości był on już właścicielem tutejszego hotelu, bowiem w r. 1996 w niejasnych okolicznościach nabył ten obiekt podczas przetargu prywatyzacyjnego. Obecnie powrócił do Doliny Mięguszowieckiej. Piętrowy budynek ma być kopią schroniska im. Béli Majlátha. Będzie gotowy do końca r. 2006. Pomieści restaurację, kawiarnię, sanitariaty oraz pokoje dla obsługi. Lazar zapowiada wierną rekonstrukcję w oparciu o dawne plany, z wykorzystaniem pozostałości (zachowały się jedynie fragmenty fundamentów). Nie jest jasne, czy chodzi tu o pierwszą skromną chatę, wystawioną przez Węgierskie Towarzystwo Karpackie jeszcze w r. 1879 i nazwaną imieniem Béli Majlátha, czy o którąś z następnych, wznoszonych w krótkich odstępach czasu w tym samym miejscu, czy wreszcie o ostatni w kolejności duży drewniany budynek, zbudowany nad jeziorem w r. 1899 przez księcia Christiana Hohenlohego. Siłą tradycji i on był nazywany Majláthową Chatą. Wiele razy modernizowany, przetrwał aż do r. 1961. Dyrekcja TANAP udzieliwszy zgody Lazarowi musi się teraz tłumaczyć władzom Kieżmarku, które w r. 2003 bezskutecznie starały się o pozwolenie na odbudowę Kieżmarskiej Chaty nad Białym Stawem Kieżmarskim (spalonej w r. 1974). Dyrektor Vančura zapowiada jednak, że nie zmieni stanowiska w sprawie Kieżmarskiej Chaty, natomiast nie wyklucza rekonstrukcji Schroniska Ważeckiego, które spłonęło w marcu 1999 roku.
Pod Muraniem...
Na Polanie Gałajdowej (dawniej zwanej też Polaną pod Muraniem) w Dolinie Jaworowej na turystów czeka nowa atrakcja. Przy niebieskim szlaku, wiodącym na Przełęcz pod Kopą, pracownicy naukowi ŠL TANAP w sierpniu 2006 urządzili interesującą ekspozycję, przybliżającą przechodzącym tajniki budowy Tatr. Trudne zagadnienia geologiczne ukazane zostały w poglądowy sposób na trzech tablicach. Wokół leżą okazy skał, partiami oszlifowane, by łatwiej można było obejrzeć strukturę wewnętrzną wapienia, granitu, piaskowca, zlepieńca.
W Dolinie Pięciu Stawów Spiskich...
7 października w Chacie Téryego w Dolinie Pięciu Stawów Spiskich odbyło się miłe spotkanie z okazji 150. rocznicy urodzin patrona schroniska i inicjatora jego budowy, Ödöna Téryego (1856-1917). Uroczystość zorganizowali Klub Slovenských Turistov (współwłaściciel schroniska) i chatar Miroslav Jílko . Odsłonięta została odlana w brązie tablica, upamiętniająca Téryego oraz znanego architekta Gedeona Majunke, projektanta i budowniczego "Terinki", również urodzonego przez 150 laty. W schronisku powieszono panele ze zdjęciami obu panów i ich krótkimi biogramami. Podstawowe wiadomości o obu zasłużonych działaczach można znaleźć na łamach Wielkiej Encyklopedii Tatrzańskiej.
W Dolinie Żarskiej...
2 września w Dolinie Żarskiej miała miejsce uroczystość otwarcia nowego schroniska. Prace rozpoczęły się we wrześniu ubiegłego roku. Inwestor, miejscowy klub sportowy (TJ Družba Smrečany Žiar), finansował budowę z własnych środków, ale otrzymał też dotację państwową i wsparcie od sponsorów. Stara Żarska Chata, wzniesiona w latach 1949-50, została rozebrana aż po przyziemie. Jej obrys powiększono o 125 m2. Materiały budowlane dowoziły ciężarówki, a zimą skutery i ratraki. W kwietniu 2006 w przyziemiu ruszył prowizoryczny bufet. Niedługo potem robotnicy zaczęli stawiać ściany, a w czerwcu pokryli budynek dachem. Pogodne lato sprzyjało pracom wykończeniowym i podłączeniu instalacji. Ściany zostały obłożone drewnem. Urządzanie wnętrz jeszcze potrwa. Projektantem nowego schroniska jest Ján Frniak, emerytowany architekt, który był jednym z założycieli klubu wspinaczkowego i ski-alpinistycznego w Smreczanach i Żarze. Nowy budynek jest zdecydowanie ładniejszy i bardziej funkcjonalny od poprzedniego. Powierzchnia użytkowa wzrosła o 325 m2, ale liczba łóżek zwiększyła się nieznacznie (do 39). Poprawiły się za to warunki bytowe (powiększenie sypialni, rozbudowano sanitariaty, nowoczesne urządzenie otrzymały restauracja i jadalnia z kominkiem). Noclegownia turystyczna na poddaszu sąsiedniego budynku czynna była przez cały czas budowy i będzie funkcjonowała nadal. Schronisko jest od paru lat ważnym centrum narciarstwa wysokogórskiego i sportów zimowych.
Taternicki Tydzień 2006
Wspomniany wyżej hotel górski nad Popradzkim Stawem w dniach od 10 do 17 września 2006 gościł uczestników już 82. z kolei Tygodnia Taternickiego. Dzięki pogodzie jak na zamówienie, impreza była wyjątkowo udana, a liczba zarejestrowanych uczestników przekroczyła 130. Wspinano się w szerokiej okolicy – pod kaskami kryło się wiele siwych głów, i to na wcale trudnych drogach. Bogato ilustrowaną pogadankę historyczną w czwartek wygłosił Igor Koller. Piątkowy wieczór wypełnili słowem i obrazem Joska Rakoncaj i Peter Hámor – ten drugi wniósł liczne akcenty polskie, jako że z wyprawami Piotra Pustelnika zdołał w tym roku wejść na 3 ośmiotysięczniki. W sobotę bardzo ciekawą prelekcję wygłosił Gabo Čmárik, który latem wraz z Dodem Koboldem wsławiał słowacki alpinizm w Karakorum. Chwile zadumy przeżyli uczestnicy podczas wycieczki na Symboliczny Cmentarz pod Osterwą, gdzie tablice i tabliczki upamiętniają wielu ich partnerów i przyjaciół – zdjęcie z tej wizyty reprodukujemy z myślą o zbliżającym się Święcie Zmarłych.
Z okazji jubileuszu JAMES liczna grupa zasłużonych taterników i działaczy otrzymała honorowe medale – odebrali je m.in. Jano Ďurana, Ivan Klúvanek, František Kelle, Ľudo Trautenberger, Vladimír Petrík. Bratni Český horolezecký svaz reprezentowała pani prezes, Alena Čepelková.
Monika Nyczanka